Zazwyczaj ich argumenty są proste: światowe standardy, możliwość obcowania z międzynarodowym środowiskiem i rozbudowane programy rozwojowe. Według nich polskie firmy nie zapewniają rozwoju, a do tego później źle wyglądają w CV.
Czy jednak korporacje to faktycznie taki mały raj na ziemi dla młodych?
Zacznę od tego, że korporacje są dość bezosobowymi strukturami i większość z nich jest zarządzana za pomocą arkusza kalkulacyjnego. Oczywiście bardzo duży wpływ na ich funkcjonowanie w Polsce ma jakość kadry zarządzającej, która może, ale wcale nie musi, stosować się do reguł centrali. Z reguły firmy zarządzane przez obcokrajowców są bardziej podatne na bycie bezosobowymi dla pracowników. Rzadko się bowiem zdarza, aby nie-Polak rozumiał nasz charakter oraz potrzeby. Miejsce w strukturze, zakres zadań oraz ścieżka rozwoju są ściśle określone i w większości przypadków nie ma możliwości specjalnego wykazania się. Należy wykonywać swoje zadania i nie wolno się zbytnio wychylać, aby nie zostać skarconym za przekroczenie kompetencji. Bardzo dokładnie to widać np. w firmach z Dalekiego Wschodu czy też wielkich korporacjach amerykańskich, które są nastawione na rozwój pracownika w perspektywie przynajmniej kilkunastu lat. Budowanie kompetencji jest długotrwałe i nie tylko często zniechęca młodych, ale też powoduje, że stają się trochę mechaniczni w swojej pracy, pozbawieni kreatywności – takie małe trybiki w wielkim mechanizmie. Wielu młodych nie zgadza się z tą opinią i uważa, że dostając się do korporacji, wygrało los na loterii. Rozczarowanie przychodzi jednak dość szybko, a osoby, które mimo to trwają na swoim stanowisku, bardzo często po kilku latach tracą wartość jako pracownik. Mają bowiem problemy z adaptacją do nowych zadań, nie potrafią się odnaleźć w mniej ustrukturyzowanym środowisku i nie rozumieją, jak można wymagać od nich aż tak różnorodnych kompetencji. Bardzo dobrym przykładem są stanowiska księgowe, które w korporacjach są podzielone na niezwykle drobne pola kompetencyjne, np. odpowiadające tylko za księgowanie faktur przychodowych lub jedynie wyciągów z kont czy też kosztów delegacji. Teoretycznie mówimy o specjaliście ds. księgowości, ale w praktyce po kilku latach takiej pracy osoba traci cały swój pierwotny potencjał i szansę znalezienia pracy dającej możliwość rozwoju. Podobnie jest w sprzedaży, gdzie przedstawiciel handlowy ma z góry niezwykle nikłą perspektywę na zmianę. No chyba że chodzi o podległy obszar, w sensie geograficznym.