Choć Grupa Lotos jest obecna w wielu innych dyscyplinach, z piłką nożną na czele, choć sponsorowała Agnieszkę Radwańską, Roberta Kubicę i cały czas wspiera Kajetana Kajetanowicza, to właśnie skoki przyniosły jej największą rozpoznawalność i skojarzenia z sukcesem na zimowych igrzyskach olimpijskich, mistrzostwach świata, wreszcie w Turnieju Czterech Skoczni, gdzie ponad 20 lat temu zaczęły się polskie triumfy.

To tam podczas konkursów w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen narodziła się małyszomania.

Byliśmy ubogimi krewnymi

Cały kraj zakochał się w Adamie Małyszu, młodym wąsaczu z Wisły, który uosabiał nasze aspiracje i marzenia. Skromnym, cichym chłopaku, który pokazywał, że można wygrywać mimo braku finansowego i systemowego zaplecza. Mistrzu, który wypełnił Polakom tęsknotę za sukcesami i przecierał szlaki kolejnym pokoleniom skoczków.

A jeszcze chwilę wcześniej, po igrzyskach w Nagano, Małysz chciał porzucić sport i iść do normalnej pracy. Miał rodzinę, musiał zarobić na dom, a ze skakania utrzymać się było trudno.

Czytaj więcej

To sport musi wyjść z ofertą

Na przełomie wieków byliśmy ubogimi krewnymi Niemców, Austriaków, Finów czy Norwegów. Pieniędzy brakowało w zasadzie na wszystko. Na sprzęt, kombinezony, auta, którymi trzeba było dotrzeć na zawody.

Polskie skoki trwały dzięki grupie pasjonatów: trenerom Apoloniuszowi Tajnerowi i Piotrowi Fijasowi, profesorom Janowi Blecharzowi (psycholog) i Jerzemu Żołądziowi (fizjolog) oraz wielu mniej znanym ludziom, próbującym wiązać koniec z końcem w klubach. Opowieści o tym, z jakimi problemami musieli się na co dzień zmagać, słucha się dziś jak historii z innego świata.

Pojawienie się strategicznego sponsora, który dawał stabilizację, pozwalało wreszcie snuć długoterminowe plany i rozpocząć tak potrzebną pracę u podstaw.

Lotos podszedł do sprawy kompleksowo. Nie ograniczył się do przekazywania pieniędzy na bieżące potrzeby, zauważył, że na horyzoncie nie widać następców Małysza, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i to zmienić.

Przełom nadszedł w 2004 roku. To wtedy ruszył nowatorski program „Szukamy następców mistrza”. Stypendystą, a później ambasadorem tego projektu, został trzykrotny mistrz olimpijski Kamil Stoch.

Powołano zawody Lotos Cup, które miały pomóc w odkrywaniu zdolnej młodzieży. Pierwszym zwycięzcą cyklu został Klemens Murańka, w rywalizacji brał udział też m.in. Dawid Kubacki. Brązowy medalista olimpijski z Pekinu jest najbardziej utytułowanym skoczkiem, jaki przewinął się przez te zawody.

W kolejce do sukcesów stoją już następni absolwenci: Kacper Juroszek, Jan Habdas czy Adam Niżnik. Są tam również absolwentki, m.in. Kinga Rajda i Nicole Konderla, które mają już za sobą występ w igrzyskach olimpijskich, na razie bez sukcesów.

Mistrz zazdrości

– Powstanie tego programu sprawiło, że więcej zawodników zostaje przy skokach, młodzież się nie wykrusza. Rywalizują, mają sprzęt i stypendia, mogą się rozwijać. Istnienie takich programów jest niezwykle istotne. Nie tylko u nas, każdy kraj ma swój pomysł na rozwój młodych skoczków. Patrzę i zazdroszczę! W moich czasach nie mieliśmy takiego sprzętu ani takich możliwości. Dziś, aby przyciągnąć młodzież do sportu, potrzeba środków oraz pomysłów. Cieszę się, że wciąż nam się udaje – opowiadał „Rz” Adam Małysz, obecnie dyrektor koordynator do spraw skoków i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim (PZN).

Od 2004 r. nasi zawodnicy na dużych imprezach zdobyli 21 medali. Wreszcie też dorobiliśmy się drużyny, która w szczycie formy jest w stanie rzucić wyzwanie czołówce i walczyć o podium. Parafrazując słowa utworu Golec uOrkiestry, można by napisać, że w polskich skokach było ściernisko, a dziś jest San Francisco.

Długofalowa współpraca Lotosu z Polskim Związkiem Narciarskim (PZN) przynosi korzyści obu stronom. Przez blisko dwie dekady Grupa Lotos stała się jednym z najważniejszych i najbardziej znanych mecenasów polskiego sportu. Za wkład w jego rozwój otrzymała m.in. statuetkę DEMES – nagrodę biznesu sportowego przyznawaną przez kapitułę, w skład której wchodzą przedstawiciele środowiska akademickiego, właściciele agencji marketingowych i eksperci w dziedzinie wizerunku w sporcie.