Joanna Kluzik-Rostkowska, była minister edukacji, przyznała w rozmowie z Onetem, że nie dziwi się protestującym nauczycielom, gdyż "historia którą oglądamy zaczęła się trzy lata temu od nieodpowiedzialnych decyzji minister Zalewskiej".
Czytaj także: Joanna Kluzik-Rostkowska: PiS realizuje doktrynę rosyjskiego szefa sztabu"
Posłanka Platformy Obywatelskiej mówiła także o likwidacji gimnazjów oraz jej negatywnych efektach. - Przemoc w szkołach wzrosła o 50 proc. przez to, że siódme i ósme kasy wróciły do szkoły podstawowej - powiedziała. Kluzik-Rostkowska przypomniała także, że w latach 2008-2012 doszło do wzrostu pensji, a na ten cel wydano kilkanaście miliardów złotych. - To co powinno być wyjątkowo wyraźnym sygnałem dla rządu, to fakt, że protesty nie zaczęły się od związków zawodowych - podkreśliła. W opinii posłanki PO "ten rząd absolutnie nie potrafi rozmawiać z różnymi grupami”. - Sytuacja finansowa nauczycieli się pogorszyła, biorąc pod uwagę płacę minimalną i średnie wynagrodzenie. Minister nie traktuje nauczycieli po partnersku, tylko po raz kolejny oszukuje - powiedziała. - Minister Zalewska powiedziała tyle kłamstw, że uzbierałby się cały worek. Jak długo można tego słuchać - dodała.
Polityk przyznała, że "absolutnie rozumie nauczycieli”. Gdy w rozmowie z Onetem przypomniano jej wypowiedź z 2013 roku, kiedy powiedziała, że "nie jest ministrem nauczycieli, tylko ministrem edukacji", Kluzik-Rostkowska powiedziała, że „spojrzenie ministra edukacji jest nieco inne niż spojrzenie nauczyciela”. - Ja w przeciwieństwie do minister Zalewskiej nie wprowadziłam żadnej zmiany, która wprowadziłaby taki chaos, wręcz przeciwnie. Ja z nauczycielami rozmawiałam - podkreśliła.