- Byłem tam spadochroniarzem. Natomiast uważam, że na Śląsku miałem i nietypową, i zarazem komfortową sytuację. Z tych złych rzeczy to był okręg w zasadzie bez wyższych uczelni, a to mój naturalny elektorat. Co więcej, moim kontrkandydatem na liście był Kazimierz Świtoń, którego tuż przed wyborami przyjął prymas Józef Glemp. Z kolei mój komfort polegał na tym, że miałem całkowite poparcie śląskiego biskupa oraz redaktora naczelnego "Gościa Niedzielnego" księdza Stanisława Tkocza – powiedział w TOK FM Adam Michnik, naczelny "Gazety Wyborczej", były opozycjonista i kandydat w wyborach 4 czerwca 1989 roku.
Mimo że Michnik zdobył mandat, dwa lata później nie ubiegał się o reelekcję. - Wtedy szedłem rozmontowywać komunizm. Po dwóch latach sytuacja była diametralnie inna. Uznałem, że lepiej jeśli będę złym dziennikarzem i redaktorem, niż złym ministrem. Nie wszyscy moi koledzy mnie posłuchali, na przykład Antoni Macierewicz na swoje i nasze nieszczęście - podkreślił.
Michnik dodał również, że „po to siedział w więzieniu w PRL, żeby Polacy mogli sobie wybierać takich kandydatów do parlamentów, jakich chcieli”. - W tym sensie swoje zrobiłem i zająłem się czym innym. W III Rzeczpospolitej wiele razy się rozczarowałem, jeśli chodzi o ludzi, o jakość tego wyboru. Uważam jednak, że nikt nie może obywatelom narzucić tego, jak mają głosować. W demokracji nie można się obrażać – zaznaczył.
Naczelny "Wyborczej" w TOK FM powiedział także, że "PiS do władzy wyniósł naród". - Można powiedzieć, że stosowali nieeleganckie chwyty czy posługiwali się nieprawdą, ale Polacy dokonali takiego wyboru. Ja nie mogę zakładać, że jestem mądrzejszy czy mam większe prawo do decydowania niż inni Polacy – stwierdził. - Demokracja polega na tym, że zawsze jest ktoś niezadowolony. Ja to respektuję, ale mam poczucie, że duża część społeczeństwa została zmanipulowana i wprowadzona w błąd, a przez to wyłoniła do władzy ruch polityczny, który psuje państwa i demokrację. Robi to poprzez godzenie w publiczne media, trójpodział władzy, upartyjnianie służb czy izolowanie Polski w UE oraz posługiwanie się mową nienawiści. Dzieli ludzi na lepszy i gorszy sort. Do oponenta używa języka w stylu "zdradzieckie mordy". Nad tym boleje, ale stało się tak, bo Polacy tak głosowali – dodał.
Zapytany o to, czy jeszcze "za ich życia wróci piękna i dobra demokracja”, Adam Michnik powiedział, że „tego nie wie”. - Jednak jesienią 1988 roku nikt nie wierzył, że rok później będziemy żyli w wolnej, zupełnie innej Polsce. Wiem za to na pewno jedno, ta ścieżka, którą dla Polski wybrał Jarosław Kaczyński, jest drogą do katastrofy. Może mieć kształt tej greckiej czy tureckiej, dlatego trzeba robić wszystko by z niej zejść - podkreślił.