Wędkarze i poławiacze

Lewica nie umie znaleźć w strukturze elektoratu nowych, dotychczas nieeksplorowanych nisz.

Publikacja: 08.06.2021 18:37

Tercet Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń i Adrian Zanberg kończy swoją operową arię

Tercet Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń i Adrian Zanberg kończy swoją operową arię

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

W polityce pojedyncze zwycięstwa mają z reguły nikłe znaczenie, a czasami wręcz, demoralizując własne szeregi, są drogą do strategicznych klęsk. Dzieje się tak, szczególnie gdy bieżąca korzyść polityczna przesłania kierunki długoterminowych zmian zachodzących w elektoracie. Partyjni spin doktorzy doskonale wiedzą, że skuteczne wpływanie na rynek wyborczy łączy bieżące decyzje ze strukturą elektoratu w przyszłości definiowanej przewidywanym terminem wyborów.

W tym wymiarze medialne samozadowolenie polityków lewicy po rozegraniu Platformy Obywatelskiej przy okazji KPO jest jedynie taktycznym uśmiechaniem się przez łzy strategicznych niemożności. Wyborczo decyzja o układaniu się z PiS, choć pokazująca chwilowy wzrost politycznej podmiotowości, w długim terminie będzie balastem, który nie pozwoli dać się silniej ponieść politycznemu nurtowi. A w praktyce stanowić będzie kolejny kamyczek ciągnący na sondażowe dno. Może i przy tym niezbyt istotny, bo w praktyce to inny mechanizm systemu partyjnego skazuje parlamentarną lewicę na polityczną marginalizację.

Techniki profilowania

Polskie partie dzielą się na dwie grupy. Pierwsze uprawiają wędkarstwo – zarzucają przynętę, licząc, że wyborcy sami pojawią się w wyznaczonym miejscu. Wśród rodzimych wędkarzy prym wiodą partie opozycji. Od dawna jest wśród nich PO, jest również lewica, a PSL co prawda chciałby zamienić wędkę na sieć do połowów, ale od lat zwyczajnie nie potrafi tego zrobić.

Wszystkie te ugrupowania w swoich strategiach wyborczych bazują na wypracowanych wcześniej schematach nęcenia elektoratu, które były skuteczne dekadę czy dwie temu. Ale teraz łowisko radykalnie się zmieniło, szczególnie wraz z odmasowieniem i przenoszeniem się środka ciężkości komunikacji politycznej do internetu.

Dziś triumfy święci drugi typ partii – poławiacze. Nie czekają, aż wyborca ich znajdzie, ale sukcesywnie podążają za zmianami socjodemograficznymi zachodzącymi na rynku wyborczym, docierając do głosujących przy pomocy technik profilowania, psychografii i mapowania elektoratu. To one lepiej adaptują się do coraz szybszych zmian zachodzących w elektoracie. Wśród partii parlamentarnych poławiaczami są PiS i Konfederacja, a i Polska 2050 wie, o co w tym rzemiośle chodzi.

Z dwóch powodów lewica nie ma szans w starciu z poławiaczami. Pierwszy ma wymiar strukturalny – przyczajona od dekad (podobnie jak jej siostrzane formacje w Europie Zachodniej) na przełowionych akwenach, miota się pomiędzy starymi postkomunistycznymi działaczami a radykałami z Razem, tworząc dla wyborców nieczytelny konglomerat często sprzecznych idei i postaw. Progresywny wizerunek formacji nie łączy się szczególnie z poglądami Marka Dyducha, a werbalny antyklerykalizm z epatowaniem religijnością przez Krzysztofa Gawkowskiego. Wielka smuta, która od 2005 roku dotyka sejmowej lewej strony, jest nie tylko fragmentem nieuchronnych procesów zmiany biegunów politycznych w strukturze postindustrialnego społeczeństwa, ale także braku spójnego przekazu dla wyborców. Niestety dla Włodzimierza Czarzastego, ta czaszka się już nie uśmiechnie.

Drugi powód jest funkcją braku potencjału do przeciwstawienia się poławiaczom, którzy skutecznie kłusują na naturalnych dla lewicy łowiskach, oraz niemożności znalezienia w strukturze elektoratu nowych, dotychczas nieeksplorowanych nisz. Motywowanych socjalnie lewicowych wyborców najpierw skutecznie na swoją stronę przeciągnął PiS. Było to relatywnie łatwe, bo jako jedyny przedstawił wiarygodną alternatywę dla liberalnego programu gospodarczego najpierw rządów SLD-PSL, a później PO-PSL. Później na łowy wybrał się Szymon Hołownia, nęcąc konfesyjnie motywowanych lewicowców najpierw w wyborach prezydenckich, a później utrwalając przekaz pozyskaniem do swojej inicjatywy polityków lewicy.

Wtórną przyczyną nieodległej klęski lewicy jest jej anachronizm, którego nie są w stanie zmienić twarze Agnieszki Dziemianowicz-Bąk czy Macieja Gduli. To formacja, która od czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego stara się nie zauważać, że w politycznym świecie zmieniło się wszystko, poza nią samą. Symptomatyczne, że w sytuacji obserwowanego od kilku lat wzrostu wskazań tożsamości lewicowych wśród polskich wyborców, partyjna lewica jest wciąż przyklejona do sondażowych 10 proc. W badaniach przeprowadzonych pod koniec 2020 r. przez zespół politologów z Uniwersytetu Śląskiego wśród osób deklarujących tożsamość lewicową można wyróżnić trzy rdzenie polityczne: socjalny, progresywny i antyklerykalny. Ci pierwsi w przytłaczającej większości deklarują już głosowanie na PiS.

Łowca Trzaskowski

Po progresywnego wyborcę niedługo przyjdzie Rafał Trzaskowski ze swoim ruchem. W prezydenckiej kampanii wyborczej polityk ten pokazał, że to potrafi. Zagłosowało na niego 6 na 10 wyborców o lewicowych autoidentyfikacjach, podczas, gdy na Roberta Biedronia tylko dwóch. Antyklerykalna nisza wyborców (nieco ponad 10 proc. wskazań, ostatnia duża część polskiego elektoratu nieobsługiwana obecnie przez żadną partię polityczną) albo zostanie jak wcześniej w domu, albo będzie zagospodarowana przez nowego poławiacza, sformatowanego właśnie na tę grupę. Ale nie można wykluczyć, że po nią także będzie chciał sięgnąć Trzaskowski.

Politycznie ani wyborczo lewica jako część systemu partyjnego nie zniknie, a nawet wręcz przeciwnie, można spodziewać się nowego otwarcia po tej stronie sceny politycznej. Polski system partyjny czeka instytucjonalna transformacja, podobna do przekształcenia po drugiej stronie sceny politycznej późnego AWS w PiS i PO. Jednak o ile trzech tenorów wykonało uwerturę u zarania PO, o tyle lewicowy tercet Czarzasty–Biedroń–Zandberg kończy właśnie swoją finałową arię.

Przekształceniom po lewej stronie sceny sprzyjać będą zmiany demograficzne, a przede wszystkim coraz silniejsze oddziaływanie podziału konserwatyzm–progresywizm, szczególnie w jego rodzimym, religijnym wymiarze. Ze względu na spetryfikowaną strukturę wyznaniową polskiego społeczeństwa podział ten był wyborczo „nieczynny", z wyjątkiem efemerycznego sukcesu Ruchu Palikota w 2011 r. Jednak obecnie jego potencjał zdecydowanie wzrasta. Wynika to ze zdiagnozowanego w rodzimych i międzynarodowych badaniach przyspieszenia procesu laicyzacji, szczególnie najmłodszej części społeczeństwa oraz niewątpliwej korzyści politycznej, którą z takiego ustrukturyzowania rynku wyborczego odniesie PiS.

Partia Jarosława Kaczyńskiego jeszcze mocniej zdefiniuje siebie jako obrońcę związanych z katolicyzmem tradycyjnych wartości, wyznaczając przy tym wygodnego (pod względem religijnego wymiaru struktury rynku wyborczego) dla siebie politycznego rywala – stronę laicką, progresywną i antyklerykalną. I warto przy tym pamiętać, że w Polsce, przy słabości partii opozycyjnych, od długiego czasu jedynie PiS ma możliwość trwałego narzucania politycznej agendy.

Autor jest politologiem, profesorem UŚ

W polityce pojedyncze zwycięstwa mają z reguły nikłe znaczenie, a czasami wręcz, demoralizując własne szeregi, są drogą do strategicznych klęsk. Dzieje się tak, szczególnie gdy bieżąca korzyść polityczna przesłania kierunki długoterminowych zmian zachodzących w elektoracie. Partyjni spin doktorzy doskonale wiedzą, że skuteczne wpływanie na rynek wyborczy łączy bieżące decyzje ze strukturą elektoratu w przyszłości definiowanej przewidywanym terminem wyborów.

W tym wymiarze medialne samozadowolenie polityków lewicy po rozegraniu Platformy Obywatelskiej przy okazji KPO jest jedynie taktycznym uśmiechaniem się przez łzy strategicznych niemożności. Wyborczo decyzja o układaniu się z PiS, choć pokazująca chwilowy wzrost politycznej podmiotowości, w długim terminie będzie balastem, który nie pozwoli dać się silniej ponieść politycznemu nurtowi. A w praktyce stanowić będzie kolejny kamyczek ciągnący na sondażowe dno. Może i przy tym niezbyt istotny, bo w praktyce to inny mechanizm systemu partyjnego skazuje parlamentarną lewicę na polityczną marginalizację.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Ukrainiec ucieka przed poborem. Lawina wniosków o ochronę międzynarodową
Polityka
Zajączkowska-Hernik: Konfederacja będzie bronić obrotu gotówkowego
Polityka
Trzecia Droga przekłada termin prezentacji list wyborczych. Hołownia wskazał powód
Polityka
Obajtek odpowiada na wpis Tuska: Po ile dziś w Polsce paliwo?
Polityka
Sondaż CBOS: Gwałtowny spadek poparcia dla KO
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?