– Ordynacja większościowa to nasza propozycja od dawna. Teraz będziemy ją realizować – zapowiada Waldy Dzikowski, poseł PO. – Umożliwi to uporządkowanie sceny politycznej, jej polaryzację i stabilizację. – My w programie nie mamy takich superpomysłów – komentuje Marek Sawicki z PSL. – Sztuczki wyborcze nas nie interesują.
Ale PO ma bardzo konkretne plany. Już najbliższe wybory samorządowe w 2010 roku miałyby się odbyć według zasad nowej ordynacji. Trzeba je wprowadzić „niezwłocznie” – twierdzi Platforma. Gotowy projekt czeka od poprzedniej kadencji.
– W małych gminach zasady jednomandatowe już właściwie funkcjonują. Chcemy je wprowadzić w reszcie kraju, tak, aby w ten sposób wybierano wszystkich radnych – mówi Grzegorz Dolniak z PO. W wyborach do Sejmu Platforma zamierza na początek wprowadzić ordynację mieszaną. – Wiemy, że w Sejmie nie uda się znaleźć poparcia dla zmiany konstytucji, która jest niezbędna, aby wprowadzić okręgi jednomandatowe w całym kraju – dodaje Dolniak.
Projektu ordynacji do parlamentu PO jeszcze nie ma, ale propozycje zakładają, że połowa posłów lub nawet dwie trzecie byłoby wybieranych w okręgach jednomandatowych, głównie w dużych miastach. Reszta posłów byłaby wybierana według ordynacji proporcjonalnej. – Nie zawieszamy planów wprowadzenia ordynacji większościowej w 100 proc., jeśli tylko znajdzie się taka większość sejmowa – przekonuje Dzikowski. Tyle że przyszły koalicjant Platformy nawet nie chce słyszeć o zmianach w ordynacji samorządowej, nie mówiąc już o parlamentarnej. – Wprowadzenie ordynacji większościowej nie wiąże się z żadnymi dobrymi intencjami. To od lat powtarzany slogan – ocenia Sawicki. Jako przykład negatywnych skutków ordynacji większościowej podaje wybory do Senatu. – Czy Platformę poparło w wyborach 60 proc. społeczeństwa, a tyle mandatów PO dostała w Senacie? – pyta wzburzony poseł. – O tym z Platformą jeszcze nie dyskutowaliśmy, więc nie sądzę, aby to była dla PO najważniejsza sprawa.
Sugeruje też, że kwestia okręgów jednomandatowych może trafić do szuflady. – Negocjacje są w toku, ale wiele spraw może nie zostać poruszonych nawet przez cztery lata – dodaje dyplomatycznie Sawicki, który za najlepszą uznaje ordynację proporcjonalną. Według nieoficjalnych informacji mniejsze partie się obawiają, że okręgi jednomandatowe zmarginalizują albo całkowicie wyrzucą je ze sceny politycznej.