Uczestnictwo we wtorkowych obradach prezydenckich ministrów oraz szefa Narodowego Banku Polskiego Sławomira Skrzypka stało się powodem awantury.
A jeszcze 11 lat temu prezesi NBP i NIK (np. Lech Kaczyński) z mocy prawa brali udział nawet w posiedzeniach Rady Ministrów. Ich uczestnictwo było właściwie obowiązkowe.
Jak wspomina Teresa Kamińska, szefowa doradców premiera Jerzego Buzka, w spotkaniach Rady Gabinetowej uczestniczyli wówczas także ministrowie prezydenccy, najbliżsi współpracownicy głowy państwa. – Przecież prezydent nie może być sam podczas dyskusji z rządem – ocenia Kamińska.
Rada Gabinetowa jest dość dziwnym tworem konstytucji. Zgodnie z ustawą zasadniczą prezydent zwołuje ją i jej przewodniczy, mimo że szefem ministrów jest cały czas premier.
Politycy, którzy nie uczestniczyli w powstawaniu konstytucji, dziwią się nieracjonalnym ich zdaniem zapisom. – Dlaczego prezydent ma przejmować przewodniczenie Radzie Ministrów ponad głową premiera?