O dwóch takich, co chemii nie czuli

Politycy PO i PSL od lat zapewniają, że współpraca Tuska i Pawlaka układa się wzorowo. Rzeczywistość nie jest wcale taka różowa

Publikacja: 31.03.2012 01:33

O dwóch takich, co chemii nie czuli

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Czwartkowy poranek. Donald Tusk i Waldemar Pawlak przygotowują się do wspólnej konferencji prasowej, na której oficjalnie opowiedzą o kompromisie w sprawie reformy emerytalnej. Porozumienie gotowe, teraz trzeba je "dobrze sprzedać". – Ustalają kroki taneczne, skąd wyjdą, razem czy osobno, kto jak będzie stał, kto komu rękę poda – podśmiewali się w Sejmie dziennikarze.

– Pawlak nie ufa Tuskowi. Bał się, że jeden gest Tuska, np. protekcjonalne poklepanie po plecach, może zepsuć cały efekt. Od rana Platforma, mówiąc o kompromisie, podkreślała, że Pawlak zgodził się na 67 lat i taki przekaz szedł do mediów – opowiada poseł PSL.

Relacje Pawlaka i Tuska można porównać do starego niezbyt udanego małżeństwa, które na wylot zna swoje mocne i słabe strony, ale jednocześnie nie ufa sobie i lubi robić sobie na złość, choćby po to, by sprawdzić, jak daleko może się posunąć.

– Pawlak potrafi wyprowadzać ludzi z równowagi. Na rządzie zdarza się, że jakiś pomysł jego resortu jest torpedowany, krytykuje go przez kilkanaście minut także Tusk. Pawlak słucha z kamienną twarzą, po czym odpowiada, że on jednak pozostanie przy swoim zdaniu – relacjonuje jeden z członków rządu.

Podobnie Pawlaka postrzega także Janusz Palikot. – To jest rzeczywiście człowiek maska. Ale ma też poczucie humoru. Sam jednak nigdy nie reaguje spontanicznie. Zawsze patrzy na rozmówcę bez żadnego wyrazu twarzy. Ma za to taką chłopską cierpliwość i upierdliwość, że zawsze doprowadza sprawy, na których mu zależy, do końca – mówił w książce "Kulisy Platformy".

Razem przeciw Olszewskiemu

Tusk wie, że Pawlaka lekceważyć nie wolno i że bardziej opłaca mu się dobrze z nim żyć.

– Mimo ułomności i sporów między koalicjantami takiego ładu chyba nigdy nie było. Większość koalicji rozpadała się szybko i z hukiem. Ta mimo niekiedy ostrych tarć rządzi już drugą kadencję. Obaj liderzy po prostu chcą i potrafią się dogadać – podkreśla Elżbieta Radziszewska z PO, była minister ds. równego traktowania.

– Tusk miał od dawna dobrą chemię z Pawlakiem, jeszcze od czasów obalania rządu Jana Olszewskiego w czerwcu 1992 roku – mówi Paweł Piskorski, lider SD, były polityk PO. – A ponieważ mało kto z nas był w stanie się dogadać z Pawlakiem, to zawsze mówiliśmy, że Donald musi uruchomić swoje czarodziejskie metody.

W 1992 r. Tusk był w wąskim gronie polityków, którzy zdecydowali o odwołaniu rządu Olszewskiego i desygnowaniu Pawlaka na premiera. Mało kto pamięta, że w nowym rządzie, który ostatecznie nie powstał, Tusk miał zostać wicepremierem do spraw społecznych. – Znają się ponad 20 lat, mają do siebie szacunek – podkreśla Jan Bury, szef klubu PSL.

Jednak ich relacje nie są wcale tak różowe, jak oficjalnie deklarują politycy PO i PSL.

Niewątpliwie cieniem kładzie się na nich sprawa ponad 20 mln długu PSL. Ludowcy chcieli, by minister finansów umorzył im odsetki, które stanowią ponad połowę całej kwoty, a pozostałą część rozłożył na raty. Tymczasem Rostowski, który jest jednym z najbliższych współpracowników lidera PO, nie zgodził się na umorzenie. To także on namawiał Tuska do jak najtwardszej postawy względem ludowców, w czasie negocjacji emerytalnych.

– Rostowski z Pawlakiem się nie lubią i już raczej nie polubią – mówi nam jeden z ludowców. Zarówno Pawlak, jak i jego partyjni koledzy są przekonani, że wystarczyłoby jedno słowo premiera, by rozwiązać problem długu PSL. I że Tusk nie robi tego celowo.

"Idź załatw to u swojego premiera"

– Minister Rostowski jest księgowym w tym rządzie, nie jest samodzielnym politykiem i jedynie wprowadza w życie decyzje Tuska – mówi polityk PSL.

Dlatego ludowcy tak ostro zareagowali, kiedy Platforma w trakcie negocjacji nad reformą emerytalną wyskoczyła z projektem ustawy mówiącym, by partie przeznaczały 25 proc. subwencji na polityczne think-tanki. Odczytali to jako atak na i tak nadwątloną kasę PSL.

Nie jest także prawdą, że cała poprzednia kadencja upłynęła na zgodnej i sympatycznej współpracy obu partii. Już na samym początku Pawlak był zły na Tuska za zgodę na powołanie sejmowej komisji deregulacyjnej "Przyjazne państwo". Sam jako minister gospodarki chciał zająć się przepisami o deregulacji. Sprawa szybko przestała być kością niezgody, bo owoce pracy komisji Janusza Palikota były co najmniej wątpliwe. Jak mówi Antoni Mężydło z PO, projekty, które wychodziły z tej komisji, pod względem legislacyjnym wołały o pomstę do nieba.

Najwięcej konfliktów ujawniło się jednak pod koniec kadencji. Dochodziło do nich głównie wtedy, gdy Tusk ingerował w obszary leżące w gestii Pawlaka, np. w sprawę gazu albo projektu budowy elektrowni atomowych.

– Pawlak jest temu przeciwny, wolałby postawić na pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych, ale Donald się uparł i wepchnął mu do resortu Hannę Trojanowską jako pełnomocnika od tych spraw – mówi polityk PO.

W czasie, kiedy obaj liderzy szli na noże, dostawało się też posłom. Kiedyś jeden z polityków PO chciał coś załatwić u ministra gospodarki w momencie, gdy między koalicjantami iskrzyło. Usłyszał wówczas od prezesa PSL gniewne: "idź, załatw to u swojego premiera".

I dodaje: – Pawlak naprawę dużo znosił od Tuska, który bywa gwałtowny i apodyktyczny.

Ale i lider ludowców nie ma najłatwiejszego charakteru, co przyznają nawet jego partyjni koledzy. – Pawlak zachowuje się jak typowy chłop, wszystkie ważne sprawy chce załatwiać sam – mówi jeden z nich.

– W poprzedniej kadencji było kilkanaście takich sytuacji, w których obaj liderzy byli ze sobą na noże i o włos od zerwania koalicji – twierdzi polityk PSL z kierownictwa partii. – Tyle że te konflikty nie wychodziły na światło dzienne, bo otoczenie premiera i wicepremiera zawsze starało się je załagodzić.

W tej kadencji jest jednak trudniej. Dlaczego?

– Bo obaj otoczyli się bardzo wąskim, kilkuosobowym gronem doradców, którzy nie zawsze potrafią łagodzić konflikty – mówi poseł PSL.

I dodaje żartobliwie, że gdy Tusk grywał w piłkę, a potem rozmawiał w gronie uczestników meczu, był bardziej otwarty na różne stanowiska, bo wysłuchiwał kilkunastu opinii.

– Teraz gra w tenisa z trzema osobami i siłą rzeczy wysłuchuje tylko ich opinii – opowiada nasz rozmówca z PSL. – Podobnie jest z Pawlakiem, który zawęził grono swoich doradców do czterech osób: Ewy Kierzkowskiej, Jolanty Fedak, Jana Burego i Józefa Szczepańczyka, a oni pod względem poglądów są jak owca Dolly, identyczni.

Zresztą obecna kadencja w ogóle nie rozpoczęła się szczęśliwie. Tusk nie chciał spisać nowej umowy koalicyjnej, przeciągał moment podania starego rządu do dymisji i powołania nowego gabinetu, a wreszcie wygłosił éxpose, którego treści podobno Pawlak wcześniej nie znał.

– W każdym razie posłom nie wspominał o tym ani słowem – zaznacza Janusz Piechociński z PSL.

Pawlak się pakuje

Ludowcy nie kryli niezadowolenia z faktu, że o projektowanych przez rząd reformach dowiedzieli się dopiero z wystąpienia Tuska, gdy koalicja była już ułożona. W efekcie Pawlak od początku dystansował się od ogłoszonej przez Tuska reformy emerytalnej. I zgłaszał kolejne pomysły jej złagodzenia.

Według jednego z jego współpracowników po pierwszym zerwaniu rozmów szef PSL zaczął się już pakować. W jego gabinecie w Ministerstwie Gospodarki pojawiły się ogromne kartony. Zagadnięty, po co mu te pudła, odparł, że zaczyna sprzątać swoje rzeczy, bo przez pięć lat sporo ich się nagromadziło.

Część polityków PO i PSL ciągle jednak uważa, że owe rzekomo zrywane rozmowy w tej sprawie to był tylko teatr.

– Wystarczyło popatrzeć na minę Pawlaka na konferencji prasowej – mówi poseł Stronnictwa. – Od razu było widać, że ma poczucie przegranej, bo też te 50-procentowe emerytury cząstkowe to jest nasza przegrana, skoro zaczynaliśmy licytację od 80 procent.

Inni podkreślają, że udało im się jednak sporo uzyskać, bo sam pomysł emerytur częściowych wyszedł z PSL. Narzekają zarazem, że Platforma skutecznie wmówiła ludziom, że to Pawlak się ugiął.

– I mamy teraz tytuły w tabloidach, że przez PSL ludzie będą harować do 67. roku życia i że to zdrada Pawlaka – mówi nasz rozmówca.

Może dlatego Waldemar Pawlak podczas debaty nad referendum emerytalnym nie siedział w ławach rządowych obok Tuska, tylko w gronie ludowców.

Tak czy inaczej koalicja została zachowana i ciągle pierwsze skrzypce gra w niej Donald Tusk. Nie przypadkiem, udając się na wspólną konferencję prasową, zgodnie z ustaleniami obaj liderzy wyszli razem z tego samego pokoju. Był to pokój klubu PO.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorek e.olczyk@rp.pl k.baranowska@rp.pl

Czwartkowy poranek. Donald Tusk i Waldemar Pawlak przygotowują się do wspólnej konferencji prasowej, na której oficjalnie opowiedzą o kompromisie w sprawie reformy emerytalnej. Porozumienie gotowe, teraz trzeba je "dobrze sprzedać". – Ustalają kroki taneczne, skąd wyjdą, razem czy osobno, kto jak będzie stał, kto komu rękę poda – podśmiewali się w Sejmie dziennikarze.

– Pawlak nie ufa Tuskowi. Bał się, że jeden gest Tuska, np. protekcjonalne poklepanie po plecach, może zepsuć cały efekt. Od rana Platforma, mówiąc o kompromisie, podkreślała, że Pawlak zgodził się na 67 lat i taki przekaz szedł do mediów – opowiada poseł PSL.

Relacje Pawlaka i Tuska można porównać do starego niezbyt udanego małżeństwa, które na wylot zna swoje mocne i słabe strony, ale jednocześnie nie ufa sobie i lubi robić sobie na złość, choćby po to, by sprawdzić, jak daleko może się posunąć.

– Pawlak potrafi wyprowadzać ludzi z równowagi. Na rządzie zdarza się, że jakiś pomysł jego resortu jest torpedowany, krytykuje go przez kilkanaście minut także Tusk. Pawlak słucha z kamienną twarzą, po czym odpowiada, że on jednak pozostanie przy swoim zdaniu – relacjonuje jeden z członków rządu.

Podobnie Pawlaka postrzega także Janusz Palikot. – To jest rzeczywiście człowiek maska. Ale ma też poczucie humoru. Sam jednak nigdy nie reaguje spontanicznie. Zawsze patrzy na rozmówcę bez żadnego wyrazu twarzy. Ma za to taką chłopską cierpliwość i upierdliwość, że zawsze doprowadza sprawy, na których mu zależy, do końca – mówił w książce "Kulisy Platformy".

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Polityka
Sondaż: Co trzeci ankietowany uważa, że koalicja rządząca nie dotrwa do końca kadencji
Polityka
Donald Tusk kluczy w sprawie marihuany. Trzy miesiące opóźnienia
Polityka
Adam Bodnar odpowiedział na pytanie o rekonstrukcję rządu. „Trudno wystawiać samemu ocenę”
Polityka
„Tak wygląda upadek polityka”. Prof. Antoni Dudek ocenia, co czeka rząd Donalda Tuska
Polityka
Prof. Jarosław Flis analizuje przegraną Rafała Trzaskowskiego