Czwartkowy poranek. Donald Tusk i Waldemar Pawlak przygotowują się do wspólnej konferencji prasowej, na której oficjalnie opowiedzą o kompromisie w sprawie reformy emerytalnej. Porozumienie gotowe, teraz trzeba je "dobrze sprzedać". – Ustalają kroki taneczne, skąd wyjdą, razem czy osobno, kto jak będzie stał, kto komu rękę poda – podśmiewali się w Sejmie dziennikarze.
– Pawlak nie ufa Tuskowi. Bał się, że jeden gest Tuska, np. protekcjonalne poklepanie po plecach, może zepsuć cały efekt. Od rana Platforma, mówiąc o kompromisie, podkreślała, że Pawlak zgodził się na 67 lat i taki przekaz szedł do mediów – opowiada poseł PSL.
Relacje Pawlaka i Tuska można porównać do starego niezbyt udanego małżeństwa, które na wylot zna swoje mocne i słabe strony, ale jednocześnie nie ufa sobie i lubi robić sobie na złość, choćby po to, by sprawdzić, jak daleko może się posunąć.
– Pawlak potrafi wyprowadzać ludzi z równowagi. Na rządzie zdarza się, że jakiś pomysł jego resortu jest torpedowany, krytykuje go przez kilkanaście minut także Tusk. Pawlak słucha z kamienną twarzą, po czym odpowiada, że on jednak pozostanie przy swoim zdaniu – relacjonuje jeden z członków rządu.
Podobnie Pawlaka postrzega także Janusz Palikot. – To jest rzeczywiście człowiek maska. Ale ma też poczucie humoru. Sam jednak nigdy nie reaguje spontanicznie. Zawsze patrzy na rozmówcę bez żadnego wyrazu twarzy. Ma za to taką chłopską cierpliwość i upierdliwość, że zawsze doprowadza sprawy, na których mu zależy, do końca – mówił w książce "Kulisy Platformy".
Razem przeciw Olszewskiemu
Tusk wie, że Pawlaka lekceważyć nie wolno i że bardziej opłaca mu się dobrze z nim żyć.
– Mimo ułomności i sporów między koalicjantami takiego ładu chyba nigdy nie było. Większość koalicji rozpadała się szybko i z hukiem. Ta mimo niekiedy ostrych tarć rządzi już drugą kadencję. Obaj liderzy po prostu chcą i potrafią się dogadać – podkreśla Elżbieta Radziszewska z PO, była minister ds. równego traktowania.
– Tusk miał od dawna dobrą chemię z Pawlakiem, jeszcze od czasów obalania rządu Jana Olszewskiego w czerwcu 1992 roku – mówi Paweł Piskorski, lider SD, były polityk PO. – A ponieważ mało kto z nas był w stanie się dogadać z Pawlakiem, to zawsze mówiliśmy, że Donald musi uruchomić swoje czarodziejskie metody.
W 1992 r. Tusk był w wąskim gronie polityków, którzy zdecydowali o odwołaniu rządu Olszewskiego i desygnowaniu Pawlaka na premiera. Mało kto pamięta, że w nowym rządzie, który ostatecznie nie powstał, Tusk miał zostać wicepremierem do spraw społecznych. – Znają się ponad 20 lat, mają do siebie szacunek – podkreśla Jan Bury, szef klubu PSL.