„Kwiatek” z politycznym GPS

Trudno zakładać, aby fotel prezesa NIK był zwieńczeniem politycznej podróży Krzysztofa Kwiatkowskiego.

Publikacja: 17.08.2013 01:34

Mimo sympatycznego emploi Krzysztof Kwiatkowski potrafi być bezwzględny

Mimo sympatycznego emploi Krzysztof Kwiatkowski potrafi być bezwzględny

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Mówimy o człowieku, który w ciągu dwóch dekad pokonał raka, zamienił partię Kaczyńskiego na Platformę Tuska, był asystentem premiera, senatorem, posłem i ministrem.

Siła w życiorysie

Właściwie to zawsze był najmłodszym. Najmłodszym radnym, najmłodszym asystentem premiera, najmłodszym senatorem, najmłodszym ministrem. Syn mistrza zapasów i pielęgniarki, właśnie został wybrany na prezesa Najwyższej Izby Kontroli.

Kwiatkowski lawirował w trójkącie Tusk-Schetyna-Komorowski, starając się żyć dobrze z każdym z nich

To taki rodzaj biografii, w której każdy znajdzie coś dla siebie, wątek bliski i poruszający. Zupełnie tak jak u Donalda Tuska, który w zależności od okoliczności jest m.in. dzieckiem wychowanym twardą ręką, Kaszubem, działaczem opozycji antykomunistycznej, kibicem, niedoszłym nauczycielem, dawnym dziennikarzem, byłym robotnikiem fizycznym czy też emigrantem zarobkowym.

Siła „Kwiatka" także tkwi w jego życiorysie.

Bez nadziei na oddziale śmierci

Najpierw pojawiła się wypukłość na brzuchu. Matka zaprowadziła go do lekarza. Doktor uspokajał: to mały, łagodny tłuszczak. Wytną i załatwione. Silny organizm 23-letniego chłopaka zniesie to bez trudu. Kiedy go otworzyli, byli przerażeni. Okazało się, że to złośliwy chłoniak, w dodatku już rozlany na inne organy. Zaszyli go więc i przekazali rodzinie, żeby zabrała go do domu, by mógł się pożegnać z najbliższymi.

Zgodził się na ciężką kurację w stołecznym Centrum Onkologii, bez gwarancji, że osłabiony organizm ją przetrwa. Wspomina, że nadzieję stracił tylko raz: gdy trafił na kilkuosobową salę na oddziale, z którego regularnie wywożono zwłoki.

Po chemioterapii i autoprzeszczepie szpiku kostnego stracił włosy, był tak słaby, że nie miał siły chodzić, wymiotował, choć nie miał czym. Dopiero drugi przeszczep szpiku się przyjął i wiosną 1997 r. „Kwiatek" zaczął odzyskiwać siły.

Zgodnie z zasadami sztuki medycznej za w pełni wyleczonego został uznany dekadę później. Wtedy już wracał do wielkiej polityki.

Łysy zadymiarz

Z komuną zawalczyć na poważnie nie zdążył. Gdy upadał PRL, dopiero wchodził w dorosłość. Co prawda jako licealista malował farbą wywrotowe hasła na murach, identyfikując się z radykalną Federacją Młodzieży Walczącej, ale to ledwie rys w jego biografii – choć lubi się tym ekscytować, bo to jeden z owych epizodów, które bywają przydatne w polityce.

Jeśli FMW była dla niego politycznym przedszkolem, to dobrą podstawówką było Niezależne Zrzeszenie Studentów. Kwiatkowski wraz z młodszym o trzy lata bratem Sebastianem jako studenci prawa rozdawali karty w NZS w drugiej połowie lat 90. Za rządów SLD, ledwie wyleczony, z łysą jeszcze czaszką, organizował wraz z bratem antykomunistyczne protesty w millerowskiej Łodzi.

To dzięki działalności w NZS Kwiatkowski dostąpił pierwszego znaczącego politycznego awansu. Gdy rządzącą w latach 1993–1997 ekipę SLD zastąpiła prawicowa federacja AWS, a premierem został prof. Jerzy Buzek, Kwiatkowski stał się jego osobistym sekretarzem.

Był złotym dzieckiem AWS. Spędzał z Buzkiem po kilkanaście godzin dziennie, uczestniczył we wszystkich niemal spotkaniach. Chłonął politykę i uczył się jej.

W AWS panowało przekonanie, że Kwiatkowskiego umieścił w otoczeniu Buzka wicepremier Janusz Tomaszewski, lider łódzkiej „S". Wszechmocny wówczas szef MSWiA chciał mieć swojego człowieka w otoczeniu premiera. Tomaszewski wkrótce wyleciał z rządu na fali podejrzeń o współpracę z komunistyczną bezpieką. Choć po latach obronił się przed sądem, to dla wielu polityków AWS – także Kwiatkowskiego – był już politycznym trupem.

Bo Kwiatkowski, mimo sympatycznego emploi, potrafi być bezwzględny. A porzucanie politycznych patronów nie sprawia mu większych trudności.

Podobnie porzucił wcześniej Jarosława Kaczyńskiego. Jego pierwszą partią było Porozumienie Centrum kierowane przez Kaczyńskiego. Z PC „Kwiatek" związał się podczas kampanii prezydenckiej Lecha Wałęsy w 1990 r. – Uważałem, że lider „S" w naturalny sposób powinien zostać prezydentem – wspomina. – A w Łodzi jedynie PC prowadziło kampanię Wałęsy.

Kilkanaście lat później, w 2007 r., tak mówił o Kaczyńskich na przedwyborczej konwencji PO, gdy partia szła po władzę: „Dlaczego po wizycie u premiera Kaczyńskiego wszyscy mają wytarte kolana? Bo premier lubi rozmawiać twarzą w twarz". Sam śmiał się też z tego dowcipu: „Kto to jest Lech Kaczyński? Najwyższa głowa w państwie".

– Co pan dziś myśli o PiS? – pytam Kwiatkowskiego.

Waży słowa: – Ich diagnoza rozwiązania problemów czasami nie przystaje do dzisiejszej rzeczywistości.

Po Smoleńsku napisał do Jarosława Kaczyńskiego osobisty list z przeprosinami.

Zsyłka do Zgierza

Zanim jednak Kwiatkowski powróci w 2007 r. na krajową scenę, przeżyje swój własny polityczny czyściec. Targana podziałami, osłabiona przez cztery reformy rządu Buzka AWS zostaje zmieciona w wyborach 2001 r. ze sceny politycznej. Kwiatkowski kandydował na posła i dostałby się do Sejmu, tyle że AWS nie przekroczyła progu wyborczego.

Przeżył bolesny powrót w rodzinne strony, do Zgierza. – Powrót do samorządu był bolesny, przede wszystkim dlatego, że czułem, iż wynik wyborów jest niesprawiedliwy, że wyborcy ukarali rząd, który dokonał wielkich zmian, i premiera, który zasługiwał na ogromny szacunek – tłumaczy.

Raz strącony, zaczął się na nowo wspinać po politycznej drabince. Zaczął kolekcjonować stanowiska w samorządzie – był radnym kilku szczebli, w 2002 r. został wiceprezydentem Zgierza. Jednak ciągnęło go wyżej. Gdy w 2004 r. Jerzy Buzek związał się z Platformą, triumfalnie zdobywając mandat europosła, Kwiatkowski podążył jego śladem. W 2006 r. był jedynym chętnym do rzucenia rękawicy w wyborach samorządowych prezydentowi Łodzi Jerzemu Kropiwnickiemu, wspieranemu przez PiS.

To była jedna z tych sytuacji, gdy w „Kwiatku" odezwała się dawna natura prowokatora i zadymiarza. W tamtej kampanii przeciw leciwemu profesorowi nie przebierał w środkach. Na billboardach pojawiły się hasła o korupcji, zakłamaniu, niekompetencji.

Kropiwnicki był zszokowany, bo przecież znali się z Kwiatkowskim jak łyse konie z czasów wspólnej pracy w Buzkowym rządzie. Stary wyga znalazł jeszcze siłę, żeby pokonać młokosa, choć Kwiatkowski zdobył solidne 45 proc. poparcia. To była ostatnia wyborcza porażka „Kwiatka".

Resort nie dla niego

Kwiatkowski ma specyficzny polityczny GPS. Zawsze prze do przodu, po z góry założonej ścieżce kariery. W wywiadach powtarza, że ma ułożoną drogę życia. Rzeczywiście, nawet jeśli po drodze napotyka przeszkody i musi zmienić trasę, to ów wewnętrzny, polityczny GPS prowadzi go stale do przodu.

Od 2007 r. idzie stale do góry. Najpierw w cuglach został senatorem. Gdy po tajemniczej śmierci w celi jednego z podejrzanych w sprawie Olewnika premier wyrzucił z rządu swego pierwszego ministra sprawiedliwości prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, zaproponował to stanowisko Kwiatkowskiemu. Ten odmówił. Jak wspomina, nie czuł się jeszcze gotowy. Został wiceministrem w resorcie, który objął Andrzej Czuma, zasłużony działacz opozycji demokratycznej. Jako minister Czuma był jednak nieporozumieniem, w praktyce resortem i tak kierował Kwiatkowski. Pełnoprawnym ministrem został po wyrzuceniu Czumy na fali dymisji po wybuchu afery hazardowej jesienią 2009 r.

Był dobrze ocenianym ministrem i pewniakiem do kolejnego rządowego rozdania. Tyle że premier miał inne plany. Szefowi rządu nie podobały się rosnące notowania młodego polityka. Chciał też rozbić sojusz swego głównego konkurenta Grzegorza Schetyny z głównym krytykiem Jarosławem Gowinem, dlatego też zaproponował ministerstwo temu ostatniemu.

„Kwiatek" był w szoku, bardzo to przeżył.

– Bardzo bolała tamta rozmowa z Tuskiem po wyborach 2011 r.? – pytam.

– Z tej rozmowy pamiętam wysoką ocenę pracy, którą udało mi się wykonać. Przyjąłem do wiadomości to, że rząd jest emanacją partii i muszą być w nim reprezentowane wszystkie środowiska i grupy polityczne. Ministrowi Gowinowi służyłem radą zawsze, gdy tego  potrzebował. Nie ze wszystkich rad korzystał.

Lojalny konserwatysta

Miał teraz więcej czasu na rozgrywki partyjne. Wdał się w wyniszczającą wojnę z liderami łódzkiej PO Cezarym Grabarczykiem oraz Andrzejem Biernatem. Wojna była tak brutalna, że nie pomogły nawet interwencje premiera.

W krajowej polityce Kwiatkowski lawirował w trójkącie Tusk–Schetyna–Komorowski, starając się żyć dobrze z każdym z nich, jednak nie tak zażyle, aby to wzbudzało podejrzenia pozostałych. Jako jedyny z zaproszonych nie pojawił się na 50. urodzinach Schetyny, uważanych za nieformalny szczyt partyjnych opozycjonistów. Z drugiej strony, nie zawsze głosował tak, jak chciał premier: nie poparł wszystkich projektów dotyczących związków partnerskich, choć lojalnie podniósł rękę za ustawą autorstwa PO.

Pytam Kwiatkowskiego: – Wierzy pan w Boga?

– Tak. Jestem nowoczesnym konserwatystą. Uważam, że należy spokojnie kroczyć z duchem czasu, szanując tradycyjne wartości, na których powstała cywilizacja zachodnia.

Kiedy za sześć lat będzie kończył swą kadencję w NIK, akurat będą się zbliżać wybory parlamentarne, a po nich – prezydenckie. Wiele wskazuje na to, że GPS Kwiatkowskiego kieruje go w tę właśnie stronę.

Mówimy o człowieku, który w ciągu dwóch dekad pokonał raka, zamienił partię Kaczyńskiego na Platformę Tuska, był asystentem premiera, senatorem, posłem i ministrem.

Siła w życiorysie

Pozostało 98% artykułu
Polityka
Ukraina łączy Tuska i Macrona
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sejmowa partia zmieniła nazwę. „Czas na powrót do korzeni”
Polityka
Stanisław Tyszka: Obecny rząd to polityka pełnej kontynuacji i teatr wojny
Polityka
Polscy żołnierze na Ukrainie? Jednoznaczna deklaracja Radosława Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia