Pierwszy miał miejsce w komisji nr 156 przy ul. Barcelońskiej 8. Tam jakaś kobieta rozdawała przedreferendalną gazetę Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. – Mimo próśb komisji nie chciała wyjść z lokalu wyborczego. Trzeba było wezwać policję – opowiada Marek Makuch. Dodaje, że jego zdaniem wygląda to na prowokację Platformy Obywatelskiej.
Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej policji w rozmowie z rp.pl mówi, że obejrzano gazety, które miała kobieta. - Nie było w nich żadnych treści, które łamałyby ciszę wyborczą - tłumaczy Mrozek.
Do drugiego incydentu doszło w komisji przy ul. Smoczej na Nowolipkach. – Tam inna kobieta weszła do lokalu i zaczęła krzyczeć do członków komisji, że" wie z jakiej są partii". Na żądanie członków komisji wyszła z lokalu wyborczego – mówi Makuch.