- Konkluzją naszego spotkania było to, że uruchomione zostały prace nad takim generalnym wzmocnieniem systemu bezpieczeństwa narodowego poprzez zwiększenie obronności kraju na wszelkie zjawiska kryzysowe, które można zaobserwować poza granicami Polski w aspektach militarnych i pozamilitarnych - mówił po spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego prezydent Bronisław Komorowski. Jak dodawał, członkowie Rady wyrazili pełne poparcie, dla pomysłu zwiększenia corocznych wydatków na obronność z poziomu 1,95 proc. do 2 proc PKB od 2016 r.
Depeszę PAP, w której opisano relację z posiedzenia zalinkował na Twitterze szef Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Stanisław Koziej. Prezydencki minister swój wpis również opatrzył komentarzem, w którym zwracał uwagę na pełną akceptację dla zwiększenia nakładów na obronność. "Rada Bezpieczeństwa Narodowego: akceptacja dla 2 proc. PKB na obronność od 2016" - napisał Koziej.
Z takim postawieniem sprawy nie zgodził się jednak również obecny na posiedzeniu RBN przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller, który odpowiedział na twitterowe doniesienia generała. "Sorry, ale nie przypominam sobie" - skomentował wpis Kozieja. Ten jednak nie pozostał byłemu premierowi dłużny i wywiązała się krótka dyskusja. "Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek oponował" - próbował tłumaczyć prezydencki minister. Na to stwierdzenie szybko zareagował jednak Miller. "Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek pytał" - stwierdził szef SLD.
"Mówił o tym MON, mówiłem ja o potrzebie ustawy w tej sprawie, mówił Prezydent. Nikt nie zgłaszał zastrzeżeń ani pytań. Więc??" - próbował tłumaczyć jeszcze Koziej, ale Millera nie przekonał. "Więc pozostaję przy swoim zdaniu i życzę Panu generałowi spokojnej nocy" - zakończył dyskusję były premier.
Swoje stanowisko wyraził także szef lewicowego think-tanku Centrum im. Ignacego Daszyńskiego Tomasz Kalita, który odpowiada w SLD za kwestie medialne. "Panie Generale, od kiedy to prezydent i BBN decydują o stanowisku SLD?? Ustrój w kraju się zmienił?" - pytał, ale odpowiedzi się już nie doczekał.