Kosztowne wpadki Sojuszu

SLD chwali się strukturami terenowymi, ale w tych wyborach popełniły one kilka poważnych błędów.

Publikacja: 21.10.2014 12:29

W Warszawie partii Leszka Millera (na zdjęciu z Sebastianem Wierzbickim, kandydatem SLD na prezydent

W Warszawie partii Leszka Millera (na zdjęciu z Sebastianem Wierzbickim, kandydatem SLD na prezydenta miasta) nie udało się zarejestrować list w dwóch okręgach

Foto: PAP/ Leszek Szymański

Partia Leszka Millera może stracić szansę na start w wyborach samorządowych jednego z bardziej popularnych kandydatów na prezydentów miast, Macieja Garbowskiego z Opola. I to z powodu odmowy zarejestrowania aż trzech list przez komisję wyborczą.

Chodzi o zakwestionowanie części podpisów. Sojusz przegrał już spór z okręgowymi komisjami wyborczymi i teraz odwołał się do PKW. A jeżeli sporne listy nie zostaną zarejestrowane, Garbowski, który miał w Opolu dobre notowania, straci szansę na walkę o prezydenturę.  W partii w nieoficjalnych rozmowach można usłyszeć, że to typowa niedoróbka organizacyjna, bo lider regionalny powinien osobiście dopilnować składania list kandydatów i podpisów, których na wszelki wypadek powinno być dwa razy więcej od wymaganej liczby.

Przypadek Opola nie jest odosobniony. W Warszawie Sojusz nie zarejestrował listy na Starym Mieście i Muranowie. Komisja zakwestionowała ponad 100 podpisów spośród 200 przedstawionych do weryfikacji. A śródmiejska organizacja SLD jest największa w Polsce.  ?Z powodu złego sposobu zbierania podpisów Sojusz nie zdołał też zarejestrować list w dwóch okręgach powiatu koneckiego, co wywołało trzęsienie ziemi w tamtejszej organizacji, która ostrzyła sobie zęby na dobry wynik i odsunięcie od władzy koalicji PiS–PSL. Działacza odpowiedzialnego za listy już wyrzucono z partii dyscyplinarnie, ale następna szansa na przejęcie władzy w powiecie będzie dopiero za cztery lata.

Jeżeli do tego doda się rozwiązanie tuż przed wyborami krakowskiej organizacji SLD, bo – jak mówił „Rz" Krzysztof Gawkowski – jej władze nie gwarantowały odpowiedniego wyniku wyborczego, czy niedawną historię defraudacji 250 tys. zł z przez księgową zachodniopomorskiego Sojuszu, to można odnieść wrażenie, że działalność struktur tej partii jest daleka od doskonałości.

Krzysztof Gawkowski, szef sztabu wyborczego, broni się, że partia wydała w tych wyborach 2800 pełnomocnictw i zarejestrowała 38 tys. kandydatów na radnych. – Te kilka przypadków nie może przesądzać o obrazie wszystkich struktur – zaznacza Gawkowski. Przyznaje jednak, że nie jest w stanie pojąć, jak mogło dojść do sytuacji w Opolu. – Tamtejsi działacze byli chyba zbyt pewni siebie, bo przecież można było zanieść do komisji wyborczej 3 tys. podpisów zamiast 300 i wtedy problemu by nie było – zaznacza. – Ale prawdą też jest, że przepisy są bardzo szczegółowe, a komisje wyborcze najdrobniejszy błąd mogą zinterpretować na niekorzyść komitetu.

Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że wpadki wynikają z politycznej naiwności działaczy tej partii, którzy sądzą, że nie muszą się zabezpieczać na wszystkie strony, skoro są przyszłym koalicjantem PO.

– Do odmowy zarejestrowania list doszło w tych samorządach, gdzie SLD rywalizuje z PO – zaznacza politolog. – A to oznacza, że tamtejsze organy kontrolne szczególnie wnikliwie przyglądały się listom Sojuszu i przyczepiały do najdrobniejszych uchybień.

Chwedoruk przypomina, że kilka miesięcy temu w samorządowych wyborach uzupełniających w Żaganiu, a więc mateczniku Sojuszu, partia Leszka Millera w ogóle nie zarejestrowała list, choć była tam faworytem. – Oczywiście z powodu błędów formalnych – podkreśla politolog. – Rozszerzenie jednomandatowych okręgów wyborczych na miasta to też uderzenie w SLD. Dopóki ta partia nie zrozumie, że nie może zwalczać PiS i umizgiwać się do PO, tylko musi zachować równy dystans do obu tych ugrupowań i umiejętnie rozgrywać ich spory, dopóty będzie ogrywana we wszystkich wyborach.

Partia Leszka Millera może stracić szansę na start w wyborach samorządowych jednego z bardziej popularnych kandydatów na prezydentów miast, Macieja Garbowskiego z Opola. I to z powodu odmowy zarejestrowania aż trzech list przez komisję wyborczą.

Chodzi o zakwestionowanie części podpisów. Sojusz przegrał już spór z okręgowymi komisjami wyborczymi i teraz odwołał się do PKW. A jeżeli sporne listy nie zostaną zarejestrowane, Garbowski, który miał w Opolu dobre notowania, straci szansę na walkę o prezydenturę.  W partii w nieoficjalnych rozmowach można usłyszeć, że to typowa niedoróbka organizacyjna, bo lider regionalny powinien osobiście dopilnować składania list kandydatów i podpisów, których na wszelki wypadek powinno być dwa razy więcej od wymaganej liczby.

Polityka
Adam Bodnar odpowiedział na pytanie o rekonstrukcję rządu. „Trudno wystawiać samemu ocenę”
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Polityka
„Tak wygląda upadek polityka”. Prof. Antoni Dudek ocenia, co czeka rząd Donalda Tuska
Polityka
Prof. Jarosław Flis analizuje przegraną Rafała Trzaskowskiego
Polityka
Pierwszy transfer w Sejmie po wyborach. Ustawka czy przypadek?
Polityka
Sondaż: Dymisja rządu Donalda Tuska? Więcej Polaków przeciw niż za