Chodzi o głośną już sesję Ewy Kopacz, do świątecznego wydania dwutygodnika Viva. Szefowa rządu została w niej odmłodzona w fotoshopie. Obok materiału zamieszono informację z jakich sklepów oraz firm pochodzą ubrania i dodatki, w których szefowa rządu wystąpiła podczas tej sesji.
To wzbudziło oburzenie polityków. - Gdybym to ja był na miejscu premier Ewy Kopacz, byłyby dymisje - powiedział w Kazimierz Marcinkiewicz w TVN24. Dodał, że nie jest to jednak wina premier, ale kogoś z jej otoczenia, kto odpowiadał za sesję w czasopiśmie.
- Ja sam nie wziąłbym nigdy udziału w podobnym przedsięwzięciu, choć otrzymywałem takie propozycje. Nie widzę nic złego w tego typu sesjach, kolorowe magazyny są czytane przez kobiety – dodał.
Europosłanka Julia Pitera z PO mówiła dziś w radiowej „Trójce", że premier powinna wyjaśnić, jak do tego doszło. - Oczywiste jest, że dla niej to kłopot. Zawsze uznawała wysokie standardy. Rozmawiałyśmy często o kwestii konfliktu interesów - oceniała Julia Pitera w „Trojce". - Ta sytuacja musiała bardzo ją dotknąć – stwierdziła posłanka Pitera.
Uważa, że podanie marek ubrań w których wystąpiła szefowa rządu miało osiągnąć cel handlowy, komercyjny. - Zastanawiam się, czy nie powinno być poważniejszego wyjaśnienie tej sprawy - podkreśliła Julia Pitera.