W sobotę w jednej z sejmowych sal, w których zwykle obradują komisje, zebrała się Rada Krajowa SLD. Działacze Sojuszu mieli - po raz kolejny - rozliczyć ostatnie wybory prezydenckie i wyznaczyć kierunek na przyszłość, ze szczególnym uwzględnieniem jesiennej elekcji parlamentarnej.
Wielu działaczy terenowych liczyło przede wszystkim na zmiany kadrowe i dymisję Leszka Millera z partii. Na zjazd wybierało się wielu członków Sojuszu z województwa śląskiego, zachodniopomorskiego czy lubelskiego. Mieli nadzieję na zabranie głosu, bo według pierwotnego planu rada miała obradować w siedzibie partii przy ul. Złotej. Ostatecznie, by uniknąć tej konfrontacji, spotkanie przeniesiono do Sejmu.
Posiedzenie było burzliwe. Od samego początku część posłów skarżyła się, że zabroniono im wprowadzania niezadowolonych działaczy, nie będących delegatami rady. - Miller od początku pokazywał swoją butę i arogancję - mówi nam jeden z członków spotkania. Za taką postawę szefa SLD skrytykowała m.in. Katarzyna Piekarska. - Całe swoje przemówienie zaczęła od tego, że Miller zasłania się służbami państwa i Strażą Marszałkowską - dodaje nasz rozmówca. Krytycznych wobec szefa partii głosów było więcej. - Piekarska była ostra, ale nie tylko ona wylewała swoje żale - mówi nam jeden z posłów obecnych na radzie.
- Większość z tych negatywnych głosów, dotyczyła tego, o czym ja mówiłem od grudnia - twierdzi Grzegorz Napieralski, który za krytykę Millera został zawieszony na trzy lata w prawach członka partii.
W trakcie posiedzenia padały też wnioski o zwołanie konwencji krajowej SLD oraz o apele o dymisję kierownictwa partii. Najmocniejszy głos w tej sprawie wyraził członek zarządu województwa śląskiego Kazimierz Karolczak.