„Leipziger Volkszeitung" pisze:
„Po latach pokojowego współistnienia i starań o przyjazne relacje, w brutalny sposób usztywniają się one ponownie. Rosja i Zachód oddalają się coraz bardziej od siebie i dozbrajają się nie tylko werbalnie. Wszystko zaczęło się od kryzysu na Ukrainie, potem nastąpiła aneksja Krymu przez Rosję a obecnie świat stoi przed nowym wyścigiem zbrojeń przypominającym czasy Leonida Breżniewa i Ronalda Reagana. Tego jednak nikt nie może chcieć. Nowy wyścig zbrojeń może zakończyć się wyłącznie klęską". Kanclerz Angela Merkel wykazała się dotyczczas wobec Rosji dużą wrażliwością i rozsądkiem. Nawet, jeśli na Ukrainie toczą sią walki, Zachód musi konsekwentnie domagać sią zaprzestania stosowania przemocy, ciągle oferować dialog i stosować dostępne środki dyplomacji - tylko wtedy możliwe są pozytywne rozwiązania. Nadszedł czas na rozbrojenie. Werbalne i militarne!"
„Süddeutsche Zeitung" analizuje postępowanie Rosji:
„Co skłania Putina do tych przypuszczalnie niemożliwych do zrealizowania zapowiedzi? Moskwie nie powinno nawet przez myśl przejść podejmowanie prób podobnej do interwencji na Ukrainie, interwencji w takich państwach Sojuszu jak kraje bałtyckie, w związku z podjętą we wrześniu ubiegłego roku na szczycie NATO w Walii, decyzją o wzmocnieniu wschodnioeuropejskiej flanki obecnością 4 tys. amerykańskich żołnierzy. Rosyjskie dowództwo czuje się zagrożone i mówi o naruszeniu układu NATO-Rosja, który wyklucza obecność większego kontyngentu wojsk w regionie wschodniej Europy. A teraz planuje się rozmieszczenie ciężkiej broni w krajach członkowskich Sojuszu. Tego było Rosji za dużo. Już w kwietniu Putin ostrzegał, że 'trudna sytuacja na arenie międzynarodowej' może doprowadzić do 'zakłóceń'".
„Kölner Stadt-Anzeiger" konstatuje: