Były prezydent przyznał, że "trudno było mu poradzić sobie z falą autentycznej nienawiści". - Zrobić ze mnie agenta WSI tylko dlatego, że byłem przeciwnikiem głupich decyzji w sprawie wywiadu wojskowego? To aberracja - ubolewał. Dodał, że choć w czasie prezydentury udało mu się uzyskać zaufanie 70 proc. Polaków, co - jak podkreślił Komorowski - oznaczało, że ufała mu również część wyborców PiS - to jednak "pod koniec prezydentury ten spektakl nienawiści pojawił się ponownie". - To nie były już jednak naturalne emocje, ale zaplanowana kampania zniesławienia - dodał.

Komorowski wypomniał też swojemu następcy, Andrzejowi Dudzie, że ten już kilka dni po zaprzysiężeniu zaczyna wycofywać się z obietnic wyborczych. - Pan prezydent Andrzej Duda przestał mówić o przywróceniu poprzedniego wieku emerytalnego, bo wie, że w świetle wyroku Trybunału Konstytucyjnego jest to niemożliwe. Dziś za wykonanie swoich zobowiązań wyborczych uważa już sam fakt, że zgłosi ustawę. Odbieram to jako wycofywanie się ze złożonych obietnic, choć miały one wpływ na wynik wyborów - ocenił.

Były prezydent wyraził też obawę w związku z perspektywą znowelizowania konstytucji przez PiS. - Obowiązująca konstytucja została przyjęta w drodze parlamentarnego kompromisu i zatwierdzona w referendum! Nie była to inicjatywa tylko jednej partii. Mamy więc prawo obawiać się wizji, że to PiS jednopartyjnie urządzi nam ustrój wspólnego państwa - podkreślił.