Reklama

Armenia chce do UE. Rosja, Iran, Azerbejdżan gwałtownie protestują

Władze w Erywaniu postanowiły rozpocząć proces wstępowania do Unii Europejskiej. Rosja zagroziła bojkotem gospodarczym, Azerbejdżan – inwazją.

Publikacja: 13.01.2025 05:10

Testem dla nowego kursu premiera Nikola Paszyniana będą wybory w Armenii w 2026 roku

Testem dla nowego kursu premiera Nikola Paszyniana będą wybory w Armenii w 2026 roku

Foto: REUTERS/Johanna Geron

Formalnym powodem stał się projekt ustawy o rozpoczęciu negocjacji z Brukselą, zgłoszony przez pięć partii – pozaparlamentarnych, ale w tej kwestii bliskich rządowi – i podpisany przez ponad 50 tys. obywateli.

Opozycja natychmiast stwierdziła, że początek dyskusji o wstąpieniu do UE to próba ratowania popularności premiera Paszyniana przed wyborami w przyszłym roku. – Według różnych badań socjologicznych popularność premiera waha się w okolicach 10–15 proc. Rozmowy (pokojowe) z Azerbejdżanem nie przynoszą rezultatu, gospodarka pada, Paszynian musi pokazać choć jakikolwiek sukces. Z Rosją stosunki są popsute, no to pokazuje, że z Europą jest wszystko w porządku – tłumaczy w rozmowie z Deutsche Welle opozycyjny deputowany Artur Chaczatrian.

Czytaj więcej

Armenia – Rosja. Wrogie działania i pokojowy handel

Armenia powoli, ale konsekwentnie oddala się od Kremla 

Stosunki z poprzednio głównym sojusznikiem i najważniejszym rynkiem zbytu, Moskwą, zaczęły psuć się po wojnie Azerbejdżanu z ormiańskim Górskim Karabachem w 2020 roku. Erywań oskarżał Kreml o nieudzielenie pomocy wojskowej, mimo iż w kraju jest rosyjska baza wojskowa, a Armenia należy do wojskowego, prorosyjskiego sojuszu ODKB. Od tego czasu Erywań zaczął ograniczać kontakty z sojuszem, aż w ubiegłym miesiącu premier Paszynian oznajmił, że „osiągnięto punkt, z którego nie ma już odwrotu”: kraj formalnie pozostaje członkiem ODKB, ale nie uczestniczy w jego pracach.

Obecnie podobny problem pojawił się z innym prorosyjskim zjednoczeniem – Euroazjatycką Unią Gospodarczą. Kreml ostrzegł, że nie można być w obu stowarzyszeniach jednocześnie (to drugie to UE), a armeńska gospodarka jest znacznie uzależniona od Rosji (najbardziej od dostaw paliw, energii elektrycznej i zbóż). Ale i Rosja jest uzależniona od Armenii, przez którą idzie ogromny strumień „alternatywnego eksportu”, czyli przemytu towarów objętych zachodnimi sankcjami. Na razie Moskwa szacuje, że obroty handlowe z Armenią spadną o 70–80 proc.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Shahla Kazimova: W Azerbejdżanie już wcześniej była duża nieufność do Rosji

 – Rosja bez trudu przebuduje logistykę (transportu), na przykład przez Gruzję. A ormiańskiego koniaku, sera czy warzyw nie będzie mniej na naszym rynku, bo i tak jest ich niewiele – Aleksandr Safonow z rządowego, rosyjskiego Uniwersytetu Finansowego jest przekonany, że uda się utrzymać przemyt.

Decyzja o rozpoczęciu debat nad wstąpieniem do UE zbiegła się z kolejnymi groźbami prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa pod adresem Armenii. Publicznie nazwał ją „faszystowskim państwem”, zażądał jej demilitaryzacji oraz usunięcia misji UE z granicy armeńsko-azerbejdżańskiej. Misja znajdowała się początkowo po obu stronach granicy, ale Baku usunęło ją i obecnie jest tylko po armeńskiej stronie.

A „demilitaryzacja” oznacza dla Alijewa rezygnację z kontraktów na uzbrojenie podpisanych głównie z Francją oraz „zwrot już otrzymanej broni”. Oba te żądania są jawnie antyeuropejskie. Prezydent nie ukrywa zresztą, że jest obrażony na UE za stałą krytykę stanu przestrzegania praw człowieka w Azerbejdżanie i prowadzenie „antyazerbejdżańskiej propagandy”.

Premier Paszynian zareagował bardzo spokojnie na te żądania, ale odrzucił je, mimo że prezydent Alijew zagroził niepodpisaniem ostatecznego traktatu pokojowego z Erywaniem.

Czytaj więcej

Kaukaz też patrzy na Trumpa. Widmo nowej wojny w regionie?
Reklama
Reklama

Zaskakujące wsparcie w tym publicznym sporze Paszynian otrzymał od państwa uznawanego w Armenii za nieprzyjazne, czyli Turcji. Sojusznik Azerbejdżanu nagle wsparł armeńskiego premiera. Turecki minister spraw zagranicznych Hakan Fidan pochwalił publicznie Paszyniana i dodał, że Ankara liczy, iż traktat pokojowy azerbejdżańsko-armeński zostanie podpisany jeszcze w tym roku.

Turecka „brama do Azji Środkowej”, w której mości się Iran

W Azerbejdżanie, bardzo silnie związanym z Turcją, dzięki której wygrał dwie kolejne wojny o Karabach, nie skomentowano wystąpienia tureckiego ministra. Musiało ono bardzo zaskoczyć Baku. Fidan wyjaśnił przy tym, że „Kaukaz Południowy jest bardzo ważny dla Turcji”. – Jeśli Bałkany to nasza droga do Europy, to Kaukaz jest bramą do Azji Centralnej – powiedział, sugerując, że prezydent Alijew powinien ustąpić wobec strategicznych potrzeb tureckich.

Ale w tę bramę wszedł konkurent Turcji, Iran. W Baku twierdzą, że w trakcie ostatniej wizyty w Erywaniu sekretarz irańskiej Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Ali Akbar Ahmadian zasugerował usunięcie z Armenii misji UE i osłabienie związków kraju z Zachodem. Teheran więc domaga się tego samego, co Rosja i Azerbejdżan. Ale w zamian Ahmadian miał proponować podpisanie między obu państwami traktatu obronnego, który przewidywałby przysłanie do Armenii irańskich wojsk. Nie dałoby się tego połączyć z istniejącą w kraju rosyjską bazą wojskową, jak i ambicjami protureckiego Azerbejdżanu.

Polityka
Serwis X na celowniku KE. Trump broni Muska: Europa musi być bardzo ostrożna
Polityka
Litwa ogłasza stan wyjątkowy
Polityka
Nowa strategia Stanów Zjednoczonych to wyzwanie dla Polski
Polityka
Nowy triumwirat Europy: Wielka Brytania, Niemcy, Francja
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
Ile na Ukrainie kosztuje nałożenie sankcji na konkurentów? Kolejna afera korupcyjna
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama