Decydujące dni Kamali Harris. Jedyna taka szansa kandydatki demokratów

Najbliższe dni pokażą, czy Kamala Harris zdołała pokonać Donalda Trumpa we wtorkowej debacie ABC w Filadelfii. Bez tego może kandydatka demokratów pożegnać się z marzeniem o Białym Domu.

Publikacja: 10.09.2024 18:23

Donald Trump i Kamala Harris

Donald Trump i Kamala Harris

Foto: REUTERS/Umit Bektas/Elizabeth Frantz

Nie wolno robić notatek. Można tylko odpowiadać na pytanie prowadzących Linsey Davis i Davida Muira. Kandydatowi, który nie zostanie w danym momencie dopuszczony do głosu, zostanie wyłączony mikrofon: przed wtorkową debatą (według polskiego czasu od środy, godz. 3:00 nad ranem) każdy szczegół został wykuty w długich negocjacjach obu sztabów wyborczych.

Bo też we współczesnej historii USA próżno szukać telewizyjnego starcia o większym znaczeniu. Zapewne rozstrzygnie on o historycznym powrocie do Białego Domu Donalda Trumpa. Tyle że zapowiadający zemstę na swoich przeciwnikach i, inaczej niż w 2016 roku, mający gotową ekipę współpracowników miliarder może okazać się o wiele radykalniejszym przywódcą niż za pierwszej kadencji. 

– Mimo początkowego entuzjazmu Kamala Harris nie zdołała zbudować wokół siebie poparcia, które pozwoliłoby jej zebrać 270 głosów elektorskich i zostać nowym prezydentem kraju – pisała na kilka godzin przed starciem przychylna przecież demokratom CNN. A poniedziałkowy sondaż dla „New York Timesa” dawał nawet Harris nieco mniejsze (47 proc.) poparcie niż Trumpowi (48 proc.).

Czytaj więcej

Paweł Łepkowski: Prezydencka debata telewizyjna w USA: mission impossible Kamali Harris?

To Harris potrzebuje więc zwycięstwa. Trumpowi wystarczy remis. 

Dla byłej prokurator i senator Kalifornii nie będzie to jednak łatwe. Miliarder wcześniej brał już udział w sześciu debatach prezydenckich, podczas gdy Harris wystąpi w takiej roli w Filadelfii po raz pierwszy. Od chwili ogłoszenia jej startu w wyborach prezydenckich siedem tygodni temu nie odważyła się udzielić żadnego wywiadu poza tym dla wspomnianego już CNN, gdzie starannie unikano niewygodnych pytań. Efekt: aż 27 proc. Amerykanów przyznaje, że nie bardzo wie, co reprezentuje kandydatka demokratów. To trzy razy więcej niż w przypadku Trumpa. 

Wybory w USA: Jeśli Amerykanie mają posłać pierwszą kobietę do Białego Domu, to musi ona pokazać, że jest opanowana i silna

Zanim pokaże, że panuje nad materią wyborczą, Harris musi udowodnić, że panuje nad sobą. Wykazać, że nie daje się sprowokować atakami swojego rywala, nie wpada w pułapkę ordynarnych oskarżeń odnoszących się np. do jej pochodzenia etnicznego. Amerykanie jeszcze nigdy nie posłali do Białego Domu kobiety. Jeśli się na to zdecydują, to zrobią to tylko w przekonaniu, że chodzi o osobę wyjątkowo silną, o mocnej psychice. 

Jedno obraźliwe słowo na temat pochodzenia Harris może więc zrujnować plan republikanów zdobycia Białego Domu

Ale Harris musi też zaprezentować się jako nosicielka odnowy kraju. Większość Amerykanów ocenia bowiem źle kadencję Bidena. Mimo że od osłon socjalnych po program inwestycji w infrastrukturę prezydent zrobił wiele, aby amerykańskie społeczeństwo było bardziej sprawiedliwe. Ale efekty jego decyzji będą widoczne z czasem, a drożyzna, efekt wojny w Ukrainie, daje się dramatycznie we znaki już teraz. 

Czytaj więcej

Latynosi za mało kochają Kamalę Harris. Dzięki nim zwycięży Donald Trump?

Tyle że Harris firmowała politykę Bidena przez minione trzy i pół roku. Trudno będzie jej więc się od tego odciąć. To będzie jedna z głównych linii ataku Trumpa. Tym bardziej skuteczna, że więcej (55 proc.) Amerykanów uważa, iż jest on wiarygodny w tym, co mówi, niż deklaruje (45 proc.) to w przypadku Harris. Bo też demokratka wiele razy zmieniała zdanie, jak choćby w sprawie wydobycia ropy poprzez szczelinowanie hydrauliczne: w przeszłości w imię ochrony środowiska była temu przeciwna, dziś dla obniżenia cen paliw jest za. 

Zdobycie zaufania będzie tym ważniejsze, że gdy idzie o model społeczny, Harris proponuje coś w rodzaju skoku w nieznane. Od przeszło czterech dekad, od prezydentury Ronalda Reagana, Ameryka stawiała na ultraliberalizm: coraz mniej podatków, coraz mniej regulacji, coraz większa polaryzacja dochodów. Trump chce iść dalej tą drogą, oferując jeszcze większe ulgi fiskalne niż te (rekordowe), które przeprowadził w 2017 roku.

Demokratka odwrotnie: proponuje podniesienie danin od najbogatszych i koncernów, aby sfinansować osłony socjalne. Mówi też o kontroli cen podstawowych artykułów spożywczych, co skłoniło Trumpa do nazwania jej „komunistką”. Z punktu widzenia Europejczyka program Harris wydaje się rozsądny, ale w kraju, gdzie zawsze każdy dbał tylko o swoją kieszeń, jest trudny do przełknięcia.

Czytaj więcej

Ostatnie przygotowania do debaty prezydenckiej w USA. Gra toczy się o każdy głos

Już tylko 59 proc. Amerykanów to biali. Bez poparcia mniejszości etnicznych nikt nie wygra wyborów w USA

Aby zepchnąć Harris do defensywy, Trump poza gospodarką sięgnie też po kwestię migracji. To obszar, który Biden powierzył swojej zastępczyni. Z miernym efektem: od stycznia 2021 roku funkcjonariusze zatrzymali 11 mln osób na próbie nielegalnego sforsowania granicy, co daje pojęcie o skali napływu do USA imigrantów bez papierów. 

Ale Harris ma tu, być może, równie skuteczną broń: aborcję. Znacznie więcej Amerykanów podziela jej wizję gwarancji prawa do przerywania ciąży niż plan Trumpa przyznania w tej sprawie wolnej ręki poszczególnym stanom. Inną słabością jest jego wiek: 78 lat. Tym bardziej że coraz częściej zdarzają mu się przejęzyczenia czy po prostu błędy, jak wtedy, gdy twierdził, że pokonał w wyborach w 2016 roku Baracka Obamę, a nie Hillary Clinton. 

Pozostaje wreszcie kwestia koloru skóry Harris. W kraju, gdzie biali stanowią już tylko 59 proc. społeczeństwa, nikt nie wygra wyborów bez poparcia przynajmniej części mniejszości etnicznych. Trump odniósł tu sukces w najliczniejszej grupie, jaką są Latynosi: chce na niego głosować przynajmniej 39 proc. z nich (wobec 57 proc. dla Harris). Ale już wśród Azjatów (61 proc. do 37 proc.), a przede wszystkim Afroamerykanów (84 proc. do 13 proc.) miliarder jest zdecydowanie w defensywie.

Czytaj więcej

Polityk Partii Republikańskiej deklaruje: Głosuję na Kamalę Harris

Jedno obraźliwe słowo na temat pochodzenia Harris może więc zrujnować plan republikanów zdobycia Białego Domu. Trump będzie musiał trzymać nerwy na wodzy. To dla niego wyjątkowo trudne. 

Nie wolno robić notatek. Można tylko odpowiadać na pytanie prowadzących Linsey Davis i Davida Muira. Kandydatowi, który nie zostanie w danym momencie dopuszczony do głosu, zostanie wyłączony mikrofon: przed wtorkową debatą (według polskiego czasu od środy, godz. 3:00 nad ranem) każdy szczegół został wykuty w długich negocjacjach obu sztabów wyborczych.

Bo też we współczesnej historii USA próżno szukać telewizyjnego starcia o większym znaczeniu. Zapewne rozstrzygnie on o historycznym powrocie do Białego Domu Donalda Trumpa. Tyle że zapowiadający zemstę na swoich przeciwnikach i, inaczej niż w 2016 roku, mający gotową ekipę współpracowników miliarder może okazać się o wiele radykalniejszym przywódcą niż za pierwszej kadencji. 

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Polityka
Michaił Chodorkowski: Zachód nie chce obalenia Putina
Polityka
Ursula von der Leyen i wąski krąg władzy
Polityka
Kamala Harris skrytykowana za to, że nie ma biologicznych dzieci. Odpowiedziała
Polityka
Republikanie na pokładzie Kamali Harris. Kto ją popiera?