Od soboty Donald Tusk ponownie kieruje Platformą Obywatelską. Były premier w aksamitny sposób przejął władzę w partii, po rezygnacji wiceprzewodniczących Ewy Kopacz i Bartłomieja Arłukowicza, a później na miejsce Borysa Budki został p.o. przewodniczącym partii. Opór młodych w trakcie Rady Krajowej się nie zmaterializował.
W ubiegłym tygodniu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski deklarował, że w przypadku rezygnacji Budki, może ubiegać się o przejęcia przywództwa w partii.
– Prezydium mojej partii podjęło taką decyzję, że Donald Tusk przejmuje mandat po przewodniczącym Budce. W związku z tym wybory można zrealizować najwcześniej za pół roku, a może za dwa i pół roku. Ja to przyjmuję do wiadomości - skomentował w rozmowie z TVN24.
– Nie byłem rozczarowany. Uważam, że skoro w partii olbrzymia większość moich koleżanek i kolegów nie chciała organizować w tej chwili wyborów, tylko chciała się skupić w tej chwili na tym, żeby skupić na nas reflektory, żeby przyjąć Donalda Tuska i żeby się skupić na współpracy, to ja to przyjmuję do wiadomości – dodał.
Prezydent Warszawy podkreślił, że Platforma Obywatelska nie pokona Prawa i Sprawiedliwości, jeżeli nie będzie pracować wspólnie.
- Żeby wygrać wybory parlamentarne potrzebna jest jedna osoba przewodnicząca z wielką charyzmą, ale jedna osoba nie wystarczy. Trzeba się podzielić obowiązkami, każdy musi odpowiadać za jakiś odcinek, musimy się nawzajem uzupełniać po to, żeby Platforma Obywatelska była jak najsilniejsza i wygrała wybory - powiedział.