W czasie gdy opozycyjne partie – Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica – wybrały kandydata na premiera nowego rządu i targują się o najważniejsze stanowiska w państwie, PiS rozpisuje scenariusz na przejęcie władzy lub – jeśli się to nie uda teraz – odbicie jej nawet za kilka miesięcy. Jego celem jest PSL mający 31 posłów w nowym Sejmie oraz kilka mandatów z Centrum dla Polski, którym kierują Ireneusz Raś i Kazimierz Michał Ujazdowski.
– Pewne przebłyski się pojawiły dla dalszych rozmów. Są tarcia między partiami o władzę, Donald Tusk, co już widzimy, „chce wziąć wszystko”, a koalicjantom zostawić mniej znaczące stanowiska. Jeśli poczują się ograni, my to wykorzystamy – mówi nam bliski Jarosławowi Kaczyńskiemu polityk Zjednoczonej Prawicy. I dodaje: – Możemy dać PSL-owi premiera lub marszałka Sejmu. Realnie dużo więcej niż daje im Platforma.
Czytaj więcej
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nowym premierem Polski będzie Donald Tusk. Natomia...
Marek Sawicki, poseł PSL, jest zirytowany: – Niech już skończą się zajmować bajkami, to są dyrdymały. Mają kalkulatory? To niech ich użyją. Brakuje im 40 mandatów, a jak jeszcze Solidarna Polska utworzy osobny klub, to i z 60. Pora się pogodzić z porażką.
PiS kusi na zapleczu
Jak więc wygląda scenariusz PiS, by jednak skonsumować wygraną w wyborach?