Miał pozostać już na zawsze człowiekiem przeszłości w słowackiej polityce. Pięć lat temu, pod presją manifestacji, które wybuchły po zabójstwie dziennikarza śledczego Jana Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kusnirovej, musiał ustąpić w niesławie ze stanowiska premiera. Oskarżany o wiele afer korupcyjnych, jeszcze w tym roku z trudem obronił immunitet parlamentarny, który pozwolił mu przynajmniej na razie uniknąć odpowiedzialności przed wymiarem sprawiedliwości.
Jednak Słowację, jak tak wiele innych krajów Europy, ogarnęła populistyczna gorączka, tyle, że w znacznej części lewicowa.