– To były najbardziej bezbarwne wybory w historii. Ludzie nawet nie wiedzą, że byli jacyś kandydaci na stanowisko prezydenta, poza obecnie urzędującym. Ich nazwiska nikomu nic nie mówią i zostaną od razu zapomniane – opisał niedzielne wybory w Uzbekistanie niezależny politolog Rafael Sattarow.
Głosowanie było przedterminowe, bowiem w kwietniowym referendum przyjęto poprawki do konstytucji. Jest kilka nieistotnych i trzy najważniejsze. Kadencja prezydenta zostaje wydłużona z pięciu do siedmiu lat, jego pełnomocnictwa zwiększone, a dotychczasowe kadencje urzędującego Szawkata Mirzijojewa zostają „wyzerowane”.
Grupa dyktatorów
Teraz może rządzić do 2037 r., do czasu, gdy sam będzie miał 80 lat. A prezydentem jest od 2016 r., gdy wybrano go po śmierci poprzedniego – Islama Karimowa (zmarł w wieku 78 lat).
Czytaj więcej
Od czasu stłumienia rebelii najemników Jewgienija Prigożyna nikt nie widział co najmniej trzech wysokich rangą rosyjskich dowódców.
W ten sposób Uzbekistan dołączył do grona byłych państw postsowieckich, w których prezydenci rządzą dożywotnio. Pierwszą była Białoruś, gdzie Aleksander Łukaszenko jeszcze w 2004 r. zmienił konstytucję i zniósł ograniczenie ilości prezydenckich kadencji. Po czym zadbał, by nikomu poza nim nie udało się skorzystać z tych zapisów.