Turcja. Trzecia kadencja albo zmiany

Niezwykle ważne wręcz przełomowe wybory zmienią Turcję bez względu na to, kto jest zwycięzcą.

Publikacja: 15.05.2023 03:00

Kolejka przed lokalem do głosowania w Stambule

Kolejka przed lokalem do głosowania w Stambule

Foto: pap/EPA/ERDEM SAHIN

Z pierwszych powyborczych informacji, do chwili zakończenia tego wydania gazety, nie można było wysnuć wiarygodnych opinii na temat ich rezultatów. Zarówno w elekcji prezydenta, jak i parlamentu.

W większości przedwyborczych sondaży prowadził do samego końca 74 -letni Kemal Kilicdaroglu, przywódca Republikańskiej Partii Ludowej (CHP). Była to przewaga zaledwie kilku punktów procentowych.

Czytaj więcej

Były szef MSZ Turcji: Zmiany polityki wobec Rosji raczej nie będzie

Jednak prezydent Erdogan nadrabiał w ostatnich tygodniach straty sondażowe. Stoi za nim cały aparat państwowy, ogromna większość mediów, armia spacyfikowana po nieudanym zamachu oraz oraz elity islamskich duchownych, bo to za czasów obecnego prezydenta wybudowano najwięcej meczetów od chwili powstania Republiki Tureckiej. Wszystko przy zapełnionych do granic więzieniach domniemanymi i prawdziwymi opozycjonistami oraz toczących się procesach przeciw opozycyjnym politykom.

Równocześnie to opozycja sprawuje władzę we wszystkich wielkich metropoliach ze Stambułem i Ankarą na czele. W dużych miastach Turcji zarządzanych przez opozycję mieszka ponad jedna trzecia obywateli.

Na ostatnim przedwyborczym wiecu Kilicdaroglu wystąpił w kamizelce kuloodpornej, co oddaje atmosferę wyborów zarówno prezydenckich, jak i parlamentarnych.

Z ostatnich sondaży wynikało, że w wyborach parlamentarnych partie opozycyjne mają przewagę kilku punktów procentowych nad sojuszem ugrupowań Erdogana Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) z niewielkim nacjonalistycznym MHP. Stawką są miejsca w 600-osobowym parlamencie. Największym z dwu bloków opozycji jest Sojusz Narodowy złożony z sześciu partii na czele z partią Kilicdaroglu oraz nacjonalistyczną Dobrą Partią (IYI ). Drugi blok tworzy kilka ugrupowań skupionych wokół prokurdyjskiej partii HDP, będącej obecnie drugim największym ugrupowaniem pod względem miejsc w parlamencie.

– Myślę, że w wyniku wyborów nie dojdzie do kohabitacji w postaci opanowania parlamentu przez obóz opozycyjny w stosunku do prezydenta – twierdzi Asli Aydintasbas ze stambulskiej filii Brookings Institution, amerykańskiego think tanku Brookings Institution. Jej zdaniem zwycięzcą obu wyborów będzie ten sam obóz polityczny.

Obserwatorzy są zgodni, że w wypadku sukcesu opozycji zmiany w tureckiej polityce wewnętrznej będą ogromne. W dużym stopniu także w polityce zagranicznej.

– Wiele się zmieni nawet jeżeli Erdogan utrzyma się przy władzy. W przyszłym roku odbędą się wybory municypalne, a Turcji grozi kryzys gospodarczy, co wymaga polepszenia relacji z Zachodem. Prezydent będzie zmuszony zabiegać o pomoc Międzynarodowego Funduszu Walutowego – mówi „Rzeczpospolitej” Francesco Siccardi z Carnegie Europe. Nie wyklucza, że Erdogan zwrócić się może o pomoc do Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Rosji.

Z pierwszych powyborczych informacji, do chwili zakończenia tego wydania gazety, nie można było wysnuć wiarygodnych opinii na temat ich rezultatów. Zarówno w elekcji prezydenta, jak i parlamentu.

W większości przedwyborczych sondaży prowadził do samego końca 74 -letni Kemal Kilicdaroglu, przywódca Republikańskiej Partii Ludowej (CHP). Była to przewaga zaledwie kilku punktów procentowych.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"