Z doniesień niezależnych mediów wynika, że Białoruś wspiera Rosję wysyłając jej uzbrojenie, amunicję i sprzęt wojskowy oraz udostępniając jej swoje terytorium. Na Białoruś miało przybyć w niedzielę 12 śmigłowców wojskowych z Rosji – poinformował opozycyjny polityk białoruski Paweł Łatuszka, który podkreślał, że należy spodziewać się przybycia w najbliższym czasie także samolotów wojskowych.

Do sprawy odniósł się w Polskim Radiu 24 wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Jak przypomniał, próba wciągnięcia Białorusi do wojny nie jest niczym nowym. - Rosja atakowała już Ukrainę z terytorium Białorusi. Miało to miejsce w lutym zeszłego roku podczas oblężenia Kijowa - powiedział. - Z pewnością toczone są rozmowy w atmosferze nacisków, aby Białoruś ze swoimi siłami dołączyła do działań zbrojnych - dodał. 

Czytaj więcej

Niemcy nie chcą rozmawiać o reparacjach. Wiceszef MSZ: Powinni, jeśli chcą być przyzwoici

Jak zaznaczył polityk, „na Białorusi rozsiewana jest też dezinformacja dotycząca rzekomych celów Ukrainy”. - Rosja przedstawia Ukrainę jako agresora. Nie możemy wykluczyć, że Aleksander Łukaszenko będzie chciał w pełni stanąć po stronie Władimira Putina w tej wojnie - stwierdził. Zdaniem Przydacza, odpowiedzią powinny być „miażdżące sankcje wobec Białorusi oraz dalsza izolacja Rosji i jej popleczników na międzynarodowych forach”. 

Polityk odniósł się także do tego, że podczas polskiego przewodnictwa w OBWE do Polski nie został wpuszczony szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. - Rosja nie została wykluczona z OBWE, nie ma na to jednomyślnej zgody. Istnieją też inne czerwone dywany, na których Władimir Putin i Siergiej Ławrow się nie pokazują, bo po prostu nie są zapraszani - zaznaczył wiceszef polskiego MSZ Marcin Przydacz.