W rozmowie z Radiem Wrocław Petru stwierdził, że spodziewa się dalszego wzrostu inflacji. - Zobaczmy, co się dzieje na świecie, ale zobaczmy też, co się działo np. na kursie złotego w ostatnim miesiącu i co się dzieje na stacjach paliw. Jestem na razie pesymistą i nawet gdyby się okazało, że jakiś miesiąc dawałby odczyt trochę niższy niż poprzedni, to nie znaczy, że to jest koniec - mówił.
- Mamy bardzo wysoką inflację i zawsze istnieje ryzyko, że ona się przekształci w uporczywą. Co to znaczy? Że będzie bardzo trudno zbić ją do poziomu 2 proc. Możemy zbić ją za jakiś czas do 12-13 proc., ale pytanie, czy chcemy żyć w środowisku tak wysokiej inflacji. Czyli przed nami dwa etapy - pierwszy, żeby inflacja przestała rosnąć, a potem trzeba ją zbić nie do 10 proc., tylko do 2,5 proc. To będzie bardzo trudne zadanie i może potrwać dwa albo trzy lata - ocenił ekonomista.
Czytaj więcej
- Taki ekonomista jak Balcerowicz powinien być trzymany z daleka od finansów publicznych państwa - powiedział Henryk Kowalczyk pytany o wywiad Balcerowicza dla "Rzeczpospolitej". Wicepremier ocenił, że były szef NBP chciałby zlikwidować program 500+, ale przed wyborami nie chce tego przyznać.
- Ja niestety mam wrażenie, że w Polsce popełniamy błędy, które popełnione zostały w latach 70. w Stanach Zjednoczonych - dodał Petru. - Narodowy Bank Polski nie był tak niezależny, jak być powinien i ulegał presji politycznej, raz podwyższał stopy, raz obniżał. W efekcie tego inflacja była cały czas relatywnie wysoka tam, a w Wielkiej Brytanii nawet doszła do 25 proc. Tutaj z inflacją niestety jest tak, że trzeba bardzo mocno zawalczyć, kosztem być może wzrostu gospodarczego, ale w dłuższym okresie niższa inflacja to jest stabilność, a wysoka inflacja, czy średniowysoka, to jest chaos i niepewność - podkreślił były przewodniczący Nowoczesnej.
Zwracając uwagę, że „Polska gospodarka najszybciej się kurczy ze wszystkich gospodarek w Europie”, gość Radia Wrocław ocenił, że „zbyt długo były niskie stopy, gospodarka rosła, potem (stopy) podwyższono, (gospodarka) wyhamowała, a teraz mamy jeszcze globalne spowolnienie i wjeżdżamy na poziomie prawie zera wzrostu”. - Dochody spadają, a wydatki niektóre są bez zmian. Siłą rzeczy następuje eksplozja: wzrost długu, wzrost deficytu i to akurat w dokumentach rządowych można odczytać, tych wysyłanych głównie do Unii Europejskiej - powiedział.