Jak walczyć z inflacją? Należy chłodzić gospodarkę i zatrzymać wzrost gospodarczy, czy ratować domowe budżety?
To jest diabelska alternatywa. Gdy ja sprawowałem urząd ministra finansów [w latach 1993–1994 – przyp red.], inflacja była znacznie wyższa niż ta obecna. Środki, które podejmowaliśmy, musiały być znacznie bardziej zdecydowane. Nasze działania skutkowały wzrostem bezrobocia i problemami społecznymi. Tych metod, które wtedy stosowaliśmy, nie da się dzisiaj zastosować, a nawet nie należy. Pamiętajmy, że inflacja nierówno dotyka różnych grup społecznych, dlatego wsparcie, które zapowiedział rząd, musi być dedykowane środowiskom, które najbardziej cierpią.
Pytanie, gdzie jest granica tego ekonomicznego cierpienia. Jak ją ustalić?
Rząd powinien się w tej sprawie skonsultować ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców, ale w ogóle tego nie robi. Rządzący podejmują działania przedwyborcze i co jakiś czas wprowadzają rozwiązanie, które ma ulżyć wszystkim. Poczynając od tarczy inflacyjnej, czyli zawieszenia VAT-u na niektóre towary, poprzez obniżenie pierwszego progu podatkowego z 17 proc. do 12 proc., dopłat do węgla i wakacji kredytowych. Za każdym razem działania obejmują wszystkich, ale to tylko napędza inflację.