Belgia oddała Holandii 14 hektarów, a Holandia Belgii – 3 hektary.
Wymiana dotyczyła terenów nad brzegiem rzeki Moza. Zmiany poziomu wody od 1961 roku w tej rzece doprowadziły do zmian w przebiegu granicy. W granicznym regionie Limburgii trzy belgijskie przyczółki znalazły się po holenderskiej stronie, a jeden holenderski – po belgijskiej.
Nie byłoby z tym problemu gdyż były one niezamieszkałe, a granicę można swobodnie przekraczać, gdyby nie pojawili się tam dzicy lokatorzy.
Korzystając z tego, że policje obu krajów, by dostać się na swoje terytorium musiały prowadzić długie uzgodnienia biurokratyczne (by przejechać po terytorium sąsiedniego państwa) na „przyczółkach" zamieszkali m.in. dilerzy narkotykowi. Policjanci, by kontrolować teren musieli przepływać rzekę łódkami co i trwało wystarczająco długo, by dać dilerom czas na ucieczkę.
W 2012 roku na jednym z belgijskich "przyczółków" znaleziono ciało bez głowy. Policja holenderska nie mogła tam wkroczyć, gdyż był to teren sąsiedniego państwa. Policja belgijska zaś musiała łódkami przewozić śledczych, laboratorium kryminalistyczne, lekarzy sądowych etc.