„Otrzymałem od Marszałka Sejmu wraz z innymi wicemarszałkami nagrodę roczną w wysokości 13.169,21 złotych netto. Podziękowałem Marszałkowi za docenienie mojej pracy, ale pieniądze zwróciłem” – napisał we wtorek w mediach społecznościowych wicemarszałek Sejmu z Kukiz’15.
Argumentował, że gdy większość Polaków pracuje za 2 tys. zł netto miesięcznie, to przyjęcie takiej nagrody byłoby niestosowne. „Do polityki przyszedłem po to, by zakończyć marnowanie pieniędzy podatników, a nie przyczyniać się do niego” – wyjaśniał Tyszka.
Wicemarszałek opisał zwrot: „na rzecz polskich podatników”, ale to nie takie proste, aby pieniądze wróciły do podatników. „Kancelaria Sejmu nie ma możliwości prawnej przekazać na inne cele środków zwróconych przez wicemarszałka Stanisława Tyszkę. Tylko osoba, która otrzymała nagrodę dysponuje dowolnie tymi pieniędzmi” – poinformowało „Rzeczpospolitą” biuro prasowe Kancelarii.
„Aktualnie, po przelewie zwrotnym wicemarszałka Tyszki, środki będą nadal w jego dyspozycji przez trzy lata, czyli do czasu przedawnienia roszczenia” – czytamy co dalej będzie się działo ze zwróconymi pieniędzmi.
Swoim ruchem Tyszka wymógł jednak deklaracje innych wicemarszałków. Barbara Dolniak z Nowoczesnej powiedziała w TVN24, że przeznaczy nagrodę na cele charytatywne. To samo deklarował zastępca marszałka Sejmu z PiS. - W przeciwieństwie do wicemarszałka Tyszki staram się kierować ewangeliczną zasadą, mniej widowiskową, mniej atrakcyjną marketingowo, która głosi, że jak twoja lewa ręka daje, to prawa o tym nie wie, aby nie być jak obłudnicy, czy faryzeusze, którzy idą i trąbią jacy są hojni i szczodrobliwi – mówił dziennikarzom Joachim Brudziński, wicemarszałek z PiS.