Fortuny członków nowej administracji są tak ogromne, że amerykańskie media nie mogą się doliczyć ich wartości. „Wall Street Journal" i „Fortune" mówią łącznie o 10 mld dol., CBS podaje liczbę 11 mld dol.
Wśród nominatów jest pięciu miliarderów i blisko dziesięciu właścicieli setek milionów dolarów każdy. Wilbur Ross Jr., nowy sekretarz handlu, to m.in. właściciel funduszu specjalizującego się w przejmowaniu upadających przedsiębiorstw i sprzedaży ich z zyskiem. Jego majątek: przynajmniej 3 mld dolarów. Niewiele uboższy jest inny inwestor Steven Mnuchin, który zostanie nowym sekretarzem skarbu. Tekę edukacji przejmie z kolei Betsy DeVos, synowa założyciela Amwaya. Jej fortuna jest bajeczna. Rex Tillerson, przyszły sekretarz stanu, przez 40 lat pracy w ExxonMobil zgromadził akcje tego megakoncernu o wartości kilkuset milionów dolarów. Vincent Viola zbudował z kolei swój majątek (1,8 mld dol.) na inwestycjach na giełdzie nowojorskiej. Teraz zostanie zastępcą sekretarza obrony ds. armii. Zastępcą sekretarza handlu będzie natomiast Todd Ricketts z rodziny multimiliarderów i właścicieli m.in. słynnej drużyny baseballowej Chicago Cubs.
Tą listę można by ciągnąć jeszcze długo. Ale nawet to nie oddawałoby pełnego obrazu, bo wpływ multimiliarderów na nową administrację jest o wiele większy. Wielu przyjaciół Trumpa, jak Harold Hamm, jeden z najbogatszych Amerykanów, który zbudował fortunę na nowych metodach wydobycia ropy, odrzuciło ofertę pracy nowego prezydenta (w tym przypadku sekretarza ds. energii), bo wolało zachować swobodę prowadzenia biznesu. Ale będą mu doradzać.
W komitecie inauguracyjnym 45. prezydenta będzie m.in. Carl Icahn, który odkupił od Trumpa upadające kasyno Taj Mahal w Atlantic City, czy właściciel kasyn w Las Vegas Sheldon Adelson. Z kolei w skład Rady Ekonomicznej przy Prezydencie wejdzie Diane Hendricks, najbogatsza wśród Amerykanek, które same zbudowały fortunę, czy właściciel ogromnego funduszu inwestycyjnego Blackstone Stephen Schwarzman.
Taka sytuacja w Ameryce zdarza się po raz pierwszy. Poprzedni prezydenci sięgali po usługi miliarderów, ale tylko w pojedynczych przypadkach. Na tej zasadzie sekretarzem handlu u Baracka Obamy została właścicielka funduszu inwestycyjnego Penny Pritzker. Ale dopiero Trump, który w kampanii wyborczej przedstawił się jako przeciwnik establishmentu, otoczył się tak wielką liczbą przedstawicieli tego establishmentu, multimiliarderów.