PO oskarża Antoniego Macierewicza o to, że ten udostępnił dokumentację ws. przetargu na Caracale Berczyńskiemu, a także ówczesnemu wiceszefowi podkomisji smoleńskiej Kazimierzowi Nowaczykowi oraz ówczesnemu rzecznikowi MON Bartłomiejowi Misiewiczowi. Dworczyk pytany w TVN24 o to, dlaczego dostęp do dokumentów uzyskał Nowaczyk odpowiedział, że być może 21 stycznia 2016 roku, gdy Nowaczyk otrzymał te dokumenty, Berczyńskiego nie było w pracy, więc jego zastępca mógł je odebrać w jego zastępstwie, jeśli dokumenty zostały przedekretowane na niego.
Dworczyk tłumaczył też, że zarówno Berczyński, jak i Nowaczyk "mieli status doradców szefa MON", a "każdy minister może zgodne z prawem każdemu pracownikowi resortu, który posiada odpowiednie dopuszczenie do dokumentacji niejawnej zlecić zbadanie jakichś dokumentów".
Wiceszef MON zwrócił też uwagę, że Berczyński to "ekspert w dziedzinie lotnictwa", stąd - "jeśli były wątpliwości dotyczące postępowania przetargowego" Macierewicz mógł zlecić mu zapoznanie się z dokumentacją techniczną.
Dlaczego więc Macierewicz - pytany przez dziennikarkę TVN24 o to, dlaczego Berczyński miał "wgląd do dokumentów odnośnie przetargu" odpowiedział, że "to jest nieprawda"?
Dworczyk tłumaczył, że doszło tu do nieporozumienia, ponieważ minister spieszył się i odpowiedział na pytanie "ad hoc", a tak naprawdę miał na myśli "część przetargu, która dotyczy negocjacji offsetowych".