Lider Polski 2050 ocenił, że Angela Merkel dzwoniąc do Aleksandra Łukaszenki i nie konsultując się wcześniej z Warszawą zachowała się „niezręcznie”. - Ale trzeba też pamiętać w jakim kontekście współpracy europejskiej osadza nas od bardzo wielu lat rząd PiS. Od 6 lat konsekwentnie wysyła do Europy sygnał pt. „wypinamy się na was, mamy was w końcowym odcinku przewodu pokarmowego, ze wszystkim poradzimy sobie sami, odczepcie się od nas, jak chcecie, to dawajcie nam pieniądze”. I nagle, jak pojawia się kryzys, to jest „olaboga”, bieganie jak kurczak bez głowy i zastanawianie się jak to rozwiązać - zauważył w rozmowie z „Super Expressem”.

- Od sierpnia mówiliśmy o umiędzynarodowieniu tego konfliktu. A kiedy to się już zaczęło, to powinniśmy doprowadzić do deeskalacji tej sytuacji na granicy - podkreślił Hołownia, pytając „co będzie jeśli stanie na niej 5 czy 10 tys. regularnych żołnierzy Specnazu”. - Jakie jeszcze środki mamy w rezerwie żeby temu zaradzić? Państwo nie powinno dzisiaj straszyć obywateli i podgrzewać napięcia, tylko w pragmatyczny, zimny sposób - ale z człowieczeństwem dla osób, które tam są - ten kryzys deeskalować, uspokoić i rozwiązać. Łukaszenka do tej pory będzie nakręcał ten kryzys humanitarny - bo militarnego już mu się pewnie nie uda - dopóki będzie miał w ręku broń, której używa, czyli żywych ludzi. Trzeba mu tę broń z ręki zabrać - stwierdził.

Czytaj więcej

Straż Graniczna: Było kilka prób siłowego forsowania granicy. Uszkodzone radiowozy

Hołownia mówił, że „nie jest przekonany”, czy do rozwiązania kryzysu na granicy potrzebne jest dzwonienie do Aleksandra Łukaszenki, choć „w dyplomacji, przy najgorszych, awaryjnych sytuacjach jest ktoś, kto ma telefon do drugiej strony i zaczyna z nią rozmawiać”. - Uważam, że najpierw powinno się deeskalować ten konflikt, poprzez np. otwarcie korytarza humanitarnego - mówił.

- Otwarcie korytarza humanitarnego powinno być poprzedzone precyzyjną analizą czy ograniczyliśmy Łukaszence możliwości stymulowania kolejnych potoków migracji w państwach, z których ona wypływa. Jeśli okazałoby się, że to są działania skuteczne, to można by było przyjąć – w ramach takiego korytarza humanitarnego – np. rodziny z małymi dziećmi. Ustalić kryteria, nie mówimy o przyjmowaniu wszystkich. Ale przyjąć tych, którzy dzisiaj giną w polskich lasach - powiedział Szymon Hołownia.