W nocy z poniedziałku na wtorek w Singapurze dojdzie do spotkania Donalda Trumpa i Kim Dzong Una. Przejdzie ono do historii dyplomacji?
Dr Janusz Sibora: Tak, szczyt w Singapurze wymyka się poza ramy podręczników do protokołu dyplomatycznego. To wydarzenie pozwoli je uzupełnić. Spotkają się głowy państw, które formalnie są ze sobą w stanie wojny i nie utrzymują stosunków dyplomatycznych. Skala trudności negocjacji jest ogromna, przedmiotem rozmów będzie denuklearyzacja Korei Północnej, w zamian za pomoc ekonomiczną. Prezydent Trump na Twitterze otwarcie napisał: „Mam nadzieję, że Korea Północna będzie kiedyś bogatym ekonomicznie i finansowo krajem” – czyli zostanie dokonana pewna transakcja.
O skali trudności negocjacji świadczy fakt, że prezydent wiodącej demokracji świata będzie rozmawiał z tyranem – przywódcą kraju, w którym funkcjonuje system obozów koncentracyjnych; w którym mamy dyktatorską elitę ideologiczną i społeczeństwo całkowicie zamknięte.
Ile czasu potrzeba na przygotowanie takiego szczytu?
Jeżeli wszystko odbywa się planowo – około pół roku. Zawodowi dyplomaci działają powoli. Strona amerykańska nie lubi improwizacji. Wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych są przygotowywane bardzo starannie. Zazwyczaj na trzy miesiące przed spotkaniem, delegacja amerykańska, w ramach jego przygotowania, zaczyna coraz częściej przyjeżdżać do danego kraju.