- Nie poszedłbym tam nawet, gdyby mnie zaproszono - skomentował w rozmowie z "Wprost" Leszek Miller wydarzenia na niedawnym kongresie Lewicy.

- 30-letnia struktura wyborów na lewicy się skończyła, powstała partia, która jest kierowana w sposób dyktatorski. Jest przewodniczący, który sobie może w dowolnej chwili zawieszać i odwieszać członków. Na kongresie konkurent Czarzastego, Piotr Rączkowski, który chciał startować na przewodniczącego, najpierw został wyniesiony ze sceny, a potem wezwano policję, choć dostał 152 głosy. Ja się nie identyfikuję z takimi standardami, trzymam się od tego z daleka - podsumował Miller.

Na pytanie czy zagłosuje na Nową Lewicę w przyszłych wyborach, były przewodniczący SLD, odpowiedział, że nie będzie głosować "na szyld, ale na konkretnego człowieka". I wyraził nadzieję, że w ciągu dwóch lat  pojawi się jakiś nowy byt lewicowy.

Czytaj więcej

Miller ostrzega: PiS w każdej chwili może rozpocząć proces wyjścia z UE