Marek Jurek: PiS na razie stoi tam, gdzie stała PO

Polska powinna się cieszyć z tego, że w Europie jest antygenderowy opór, i do niego dołączyć – mówi europoseł Marek Jurek.

Aktualizacja: 20.07.2018 10:52 Publikacja: 19.07.2018 19:02

Marek Jurek: PiS na razie stoi tam, gdzie stała PO

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Rzeczpospolita: Od kilku miesięcy apeluje pan do rządzących, by wypowiedzieć ratyfikowaną w 2015 roku tzw. konwencję antyprzemocową...

Marek Jurek, b. marszałek Sejmu, prezes Prawicy Rzeczypospolitej: ...bo właśnie tak jest tylko zwana, w istocie to konwencja genderowa.

Dlaczego?

Jej główny cel, określony w art. 12, to „wykorzenienie" tradycji opartych na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn, aby (jak mówi art. 14) promować „niestereotypowe role" płciowe, a w całym prawodawstwie „uwzględniać płeć społeczno-kulturową", cokolwiek miałoby to znaczyć. Ta konwencja rzekomo zajmuje się przemocą, a jednocześnie niesie przymus, bo na samym początku art. 4 ogłasza, że „szczególnych środków", podjętych w ramach tej konwencji, nie można uznawać za dyskryminację. Jakich? Na przykład ograniczenia wolności słowa (w ramach „walki z homofobią") albo praw wychowawczych rodziców, ich wpływu na edukację szkolną.

Czytaj także: Odtrutka na seksualną rewolucję

Kiedy za rządów PO–PSL ratyfikowano konwencję, politycy PiS zapowiadali, że jak dojdą do władzy, to ją wypowiedzą. Do dziś tego nie zrobiono, a minister Adam Lipiński, pełnomocnik ds. równego traktowania i społeczeństwa obywatelskiego, wprost mówi, że wypowiedziana nie będzie.

Tę zapowiedź w Trzciance wzmocnił prezes PiS. Co gorsza mówiąc, że dopóki rządzi jego partia – nic nam w tej dziedzinie nie grozi. A przecież taka deklaracja znaczy po prostu „po nas choćby potop". Krytycy tej konwencji, wicepremier Jarosław Gowin, minister Beata Kempa, minister Elżbieta Rafalska, minister Małgorzata Sadurska, mieli całkowitą rację, atakując ją w najostrzejszych słowach. Szkoda, że zaniechali swej polityki po wygranych wyborach, wtedy właśnie, kiedy zapowiedzi miały zamienić się w czyny. A tym bardziej ostatnio, kiedy od prawie roku mamy zupełnie nową sytuację.

Ta nowa sytuacja to ratyfikacja konwencji stambulskiej przez Parlament Europejski?

Unia Europejska, wchodząc do konwencji, zyskuje instrument, by domagać się od państw tego, czego nigdy nie mogła zażądać na podstawie traktatów. Edukacja, rodzina, ochrona życia – wszystko to oficjalnie miało być poza zakresem działań władz Unii Europejskiej. Konwencja stambulska staje się czymś w rodzaju wytrychu, który otwiera drzwi do nowych kompetencji. W tym sensie jej unijna ratyfikacja stanowi faktycznie nowy traktat europejski.

Wprowadzony tylnymi drzwiami.

Oczywiście, bo choć jest to konwencja Rady Europy, więc wykraczająca poza granice Unii, Unia jako jej strona będzie mogła domagać się od państw, które do niej należą, jej realizacji. Używając całej swojej arbitralnej władzy.

Przekonując do wypowiedzenia tej konwencji, Prawica Rzeczypospolitej twierdzi, że przed jej ratyfikacją Polacy byli w tej sprawie oszukiwani.

Gabinety Donalda Tuska i Ewy Kopacz wprowadzały systematycznie społeczeństwo w błąd, powtarzając w kółko, że jest to konwencja podpisana przez wszystkie państwa Unii Europejskiej. Tymczasem to była nieprawda, bo przyjęcie przez rząd nie oznacza przyjęcia przez państwo. To następuje dopiero po ratyfikacji. Tymczasem konwencji tej ciągle nie ratyfikowała jedna trzecia państw Unii Europejskiej, w tym większość państw naszego regionu, Europy Środkowej. Nie ratyfikowały jej między innymi Węgry, Słowacja, Litwa, Łotwa, Czechy.

Niedawno o tym, że nie ratyfikuje konwencji stambulskiej, zdecydowała Bułgaria. Pierwszy sojusznik już zatem jest. Co możemy zaproponować innym?

To akt tym ważniejszy, że Bułgaria odmówiła ratyfikacji w trakcie wykonywania unijnej prezydencji. Ale musimy widzieć i porażki. Konwencję przeforsowano na krańcach naszego regionu, w Estonii i w Chorwacji. W tym drugim wypadku premier usunął z kierownictwa HDZ wybitnych polityków sprzeciwiających się ratyfikacji, Davora Stiera i Miro Kovača. Tak w praktyce wygląda genderowa tolerancja. Tym szybciej więc powinniśmy konwencję stambulską wypowiedzieć, wychodząc równocześnie z inicjatywą zawarcia międzynarodowej konwencji praw rodziny. To, czy Europę będzie ogarniać rewolucja genderowa, czy stworzymy przestrzeń, gdzie nasza cywilizacja ciągle żyje – to nie jest żadna „kwestia światopoglądowa", ale elementarny warunek moralnego bezpieczeństwa, w których nasze dzieci będą wychowywać swoje dzieci. Rząd powinien jak najszybciej wyjść z inicjatywą zawarcia prorodzinnej konwencji, adresując ją w pierwszym rzędzie to państw odrzucających stambulską. Prawica Rzeczypospolitej (we współpracy z Instytutem Ordo Iuris) przygotowała jej projekt, zaprezentowaliśmy go najpierw w Warszawie, a teraz w Brukseli.

Co zakłada tej projekt?

Konwencja potwierdza wyjątkowy charakter monogamicznego małżeństwa, potwierdza wychowawcze prawa rodziców, prawo rodziny do materialnej solidarności ze strony państwa (w polityce podatkowej), ludzką godność dziecka poczętego. Zobowiązuje też uczestniczące państwa do badania przyczyn przemocy domowej i na tle seksualnym, i do zwalczania wszelkich jej przejawów. Trzeba badać jej występowanie w rodzinach i przeciwdziałać jej przejawom, ale trzeba ujawniać ich o wiele częstsze występowanie w związkach nierodzinnych, co do tej pory stanowi temat tabu. To dodatkowy powód, by zaniechać ich prawnej promocji.

Wezwanie przez PE wszystkich krajów do ratyfikacji konwencji stambulskiej jest niepokojące, bo brak zgody na aborcję uznaje się za formę przemocy wobec kobiet.

To część genderowej rewolucji. Przyjęcie dziecka na świat nie jest tu żadną powinnością, raczej problemem, od którego społeczeństwo powinno osoby, które tego nie chcą – uwolnić. I wcale nie chodzi tylko o kobiety. Agata Bielik-Robson dowodziła, że mężczyzna też ma prawo do niezajmowania się niepełnosprawnym dzieckiem. Gdy uznamy ten sposób myślenia za normę, wówczas zupełnie wywrócimy na przykład wychowanie szkolne. Polska naprawdę nie może traktować rewolucji genderowej w Europie jako faktu, który nas nie dotyczy i który jest politycznie obojętny.

Jakie kroki trzeba podjąć?

Rząd podejmuje decyzję o wypowiedzeniu konwencji, parlament wyraża zgodę, prezydent to potwierdza. A nasza dyplomacja powinna natychmiast zawiadomić państwa, które nie ratyfikowały konwencji stambulskiej, że Polska jest w trakcie jej wypowiadania i będzie wspierać ich stanowisko. I że proponuje zawarcie międzynarodowej konwencji praw rodziny, która będzie również zawierać cały pakiet przepisów związanych z ochroną fizycznego bezpieczeństwa życia rodzinnego.

W PE jest nacisk na ratyfikację konwencji stambulskiej przez te kraje, które dotąd tego nie zrobiły?

Trwa cały czas, ostatnio bezpośrednio włączył się w te działania Frans Timmermans. A na ten nacisk szczególnie wrażliwe będą kraje mniejsze i ekonomicznie słabsze. Dlatego właśnie włączenie się w Polski w opór wobec konwencji stambulskiej jest tak pilne. Jutro, nawet gdybyśmy chcieli konwencję wypowiadać, możemy zostać bez sojuszników. Dziś po prostu trzeba stanąć po ich stronie.

Dlaczego stanowisko rządu jest zachowawcze?

W kategoriach przekonań to trudne do wytłumaczenia. Przecież wielu ministrów tego rządu nie tylko wypowiadało się przeciw tej konwencji. I my, Prawica Rzeczypospolitej, nadal stoimy tam, gdzie wtedy.

A PiS stoi tam, gdzie stała Platforma Obywatelska?

Mam nadzieję, że jeszcze tylko przez chwilę. Przecież rząd wie, że sprawozdawczyni ratyfikacji konwencji stambulskiej, Christine Revault d'Allonnes Bonnefoy z francuskiej Partii Socjalistycznej, oficjalnie oświadczyła po jej przeprowadzeniu, że „teraz wreszcie trzeba uznać, że aborcja stała się prawem na poziomie europejskim". Przywódcy Unii w ogóle tego nie ukrywają. Czas więc zareagować, póki jeszcze mamy sojuszników, tym bardziej że wszyscy są pod presją i może zacząć ich ubywać. A rząd Rzeczypospolitej powinien się chyba cieszyć z istnienia antygenderowego oporu w Europie.

Konwencja praw rodziny, o której pan mówi, opiera się na rzymskiej Karcie praw rodziny?

To był punkt wyjścia i nasza pierwsza inspiracja. Kartę Stolica Apostolska zaadresowała do rządów i organizacji międzynarodowych. Nie po to, by urządzać na jej temat konferencje i obchody rocznicowe. Pora podjąć jej idee i pierwszą część tej pracy dla rządu wykonaliśmy, teraz czas na wystąpienie władz Rzeczypospolitej.

—rozmawiał Tomasz Krzyżak

Rzeczpospolita: Od kilku miesięcy apeluje pan do rządzących, by wypowiedzieć ratyfikowaną w 2015 roku tzw. konwencję antyprzemocową...

Marek Jurek, b. marszałek Sejmu, prezes Prawicy Rzeczypospolitej: ...bo właśnie tak jest tylko zwana, w istocie to konwencja genderowa.

Pozostało 97% artykułu
Polityka
Ukraina łączy Tuska i Macrona
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sejmowa partia zmieniła nazwę. „Czas na powrót do korzeni”
Polityka
Stanisław Tyszka: Obecny rząd to polityka pełnej kontynuacji i teatr wojny
Polityka
Polscy żołnierze na Ukrainie? Jednoznaczna deklaracja Radosława Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia