Do wyborów samorządowych zostało sześć dni. Z tego na kampanię - jedynie cztery. Niewiele przez ten czas się da jeszcze zrobić, szczególnie na poziomie głosowania sejmikowego, czy na włodarzy dużych miast.
Miniony weekend był prawie ostatnią szansą na bezpośrednie dotarcie do wyborców. Następnej nie będzie - w piątek w nocy zapadnie wyborcza cisza. Kandydaci na wójtów jeździli więc po wsiach, zabierając ze sobą na gminne tournee potencjalnych radnych z danego okręgu. Rozmowy przy płocie to chyba zresztą najlepsza forma kontaktu, tym bardziej, że pogoda świetna. W miastach jest trudniej - nie wiadomo na kogo się kandydat natknie na ulicy, więc partie zdecydowały się na konwencje, wielkie spotkania i ogólnokrajowe komunikaty mobilizujące elektorat - tak jak PiS w Krakowie. Dlaczego tam? Bo to chyba jedyne duże miasto, w którym ewentualnie mogłoby dojść do przesunięcia politycznej wajchy na rzecz partii Jarosława Kaczyńskiego.