Komisja Finansów zdecydowała w piątek o zmniejszeniu przyszłorocznego budżetu głowy państwa o 8 mln zł. Kancelaria Prezydenta chciała, by jej przyszłoroczny budżet wynosił 167,7 mln zł. To o 6,3 mln zł więcej niż w tym roku.
Zbigniew Chlebowski, szef Klubu PO i przewodniczący Komisji Finansów, tłumaczy ograniczenie wydatków koniecznością oszczędności w administracji. Zwraca uwagę, że o taką samą kwotę zmniejszono przyszłoroczny budżet premiera. Cięcia odbyły się bez konsultacji z pałacem. – Opór tam był zbyt wielki – mówi Chlebowski. – Nie chcemy wywoływać napięć czy paraliżować działań – zastrzega.
Ale reakcja Pałacu Prezydenckiego i polityków PiS jest ostra. – To bardzo negatywny sygnał polityczny – komentuje prezydencki minister Robert Draba, który w kancelarii odpowiada m.in. za sprawy administracyjne. Podkreśla, że projekt prezydenckiego budżetu został przygotowany oszczędnie. – Zaplanowany wzrost był niewielki, a w ostatnich latach koszty funkcjonowania samego urzędu zostały mocno ograniczone – mówi Draba. – To przykre, że od rządu, który deklaruje dobrą wolę, płynie teraz tak mało neutralny sygnał. Do polityków PO nie trafiają zaś żadne argumenty merytoryczne. Trudno nie odnieść wrażenia, że mamy tu do czynienia z polityczną złośliwością.
Politycy PiS są mniej oszczędni w słowach. – To wyjątkowa złośliwość małych ludzi – tak wczorajszą decyzję Komisji Finansów komentuje Aleksander Szczygło, były szef Kancelarii Prezydenta, a obecnie poseł PiS.
– Ze strony Kancelarii Prezydenta powinna nastąpić ostra reakcja – uważa Marek Suski z PiS, wiceszef Sejmowej Komisji Regulaminowej, która bez uwag przyjęła proponowany przez prezydenta budżet.