Poseł Jan Widacki z Demokratycznego Koła Poselskiego już nie będzie przesłuchiwać świadków przed komisją śledczą ds. nacisków na służby. Dziś zrezygnował z prac w komisji. – Uznał, że jego miejsce należy się klubowi Lewicy – tłumaczy szef komisji Andrzej Czuma z PO.
Widacki do niego nie należy od rozpadu LiD. Razem z prof. Marianem Filarem i Bogdanem Lisem utworzył Demokratyczne Koło Poselskie. – To koło jest politycznie coraz dalej od SLD. Trudno, żebym w takiej sytuacji reprezentował SLD – wyjaśnia Widacki. Dopóki szefem SLD był Wojciech Olejniczak, mógł być jednak pewny miejsca w komisji śledczej. Po zmianie lidera Sojuszu sytuacja się zmieniła. – Napieralski od początku chciał, żeby Widacki albo przeszedł do klubu Lewicy, albo żeby go zastąpił któryś z naszych posłów – mówi nam polityk SLD.
W SLD trwają więc poszukiwania członka komisji. Jak wynika z naszych informacji, Napieralski myśli o kilku osobach. Największe szanse ma poseł dr prawa Jarosław Matwiejuk. Inni kandydaci to Krzysztof Matyjaszczyk czy Janusz Krasoń. Mają certyfikat dostępu do informacji niejawnych, co umożliwiłoby im od razu czytanie akt i szybkie włączenie się w prace komisji. W SLD pojawia się jednak także nazwisko posła i prawnika Marka Wikińskiego.
Rezygnacja Widackiego zaskoczyła polityków PO. Obawiają się, że nowy członek komisji z Lewicy może być bardziej konfrontacyjny wobec PO niż Widacki i np. głosować z PiS. Widacki głosował razem z posłami koalicji. Odejście Widackiego cieszy za to PiS, które od początku próbowało go wyłączyć z prac komisji. – Okazuje się, że mieliśmy rację. Uważaliśmy, że nie powinien w komisji zasiadać ktoś, komu grozi akt oskarżenia. Podnosiliśmy też kwestię parytetu w komisjach, ale Czuma nas atakował, że bronimy interesów partii robotniczej – komentuje poseł Arkadiusz Mularczyk.
Jego zdaniem powodów jest więcej. – SLD uznał, że musi wykreować własną twarz. Ale na pewno Widacki wolał się wycofać także ze względu na zarzuty prokuratury i film „Trzech kumpli" w TVN – dodaje Mularczyk.