Borowski kolejny raz zapewniał wczoraj, że nie ma powodów, by musiał ustąpić z funkcji szefa Narodowego Centrum Sportu. Dementował informacje „Dziennika”, który napisał m.in. o zatajeniu przez niego w oświadczeniach majątkowych udziałów w szwedzkich spółkach.
Zaprzeczył też doniesieniom „Rz”. Napisaliśmy, że jego nazwisko pojawia się w zeznaniach Tadeusza M., byłego współpracownika Tomasza Lipca (ministra sportu w rządzie PiS, oskarżonego o korupcję). Borowskiego to rozbawiło, bo jak twierdzi, nie chodzi o niego. – W akcie oskarżenia przeciwko Lipcowi pojawia się Bogdan Borowski, a nie Michał – przekonywał. Rzeczywiście pojawia się w nim nazwisko Bogdana Borowskiego, kierowcy byłego ministra sportu i świadka w sprawie. Tyle że my o akcie oskarżenia nie pisaliśmy.
Ujawniliśmy natomiast, że podczas śledztwa Tadeusz M. mówił prokuratorom o Michale Borowskim, byłym naczelnym architekcie miasta. Z zeznań M. wynika, że Borowski był związany z konkurencyjną grupą, która miała wymyślić mechanizm wyprowadzania pieniędzy z NCS dla osób związanych z PiS. Sam M. mówi tylko: – Jestem w sytuacji trwającego procesu, więc nie mogę odpowiadać na żadne pytania.
Współpracownicy Borowskiego z NCS mówią, że poszukiwania następcy trwają. – On próbuje jeszcze walczyć, ale ma świadomość, że niewiele już da się zrobić – ocenia osoba ze spółki.
Jak wynika z naszych informacji, poważnie rozważana jest kandydatura Olgierda Dziekońskiego, wiceministra infrastruktury. – Nic o tym nie słyszałem – mówi „Rz” jego przełożony minister Cezary Grabarczyk.