Feta z okazji 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości była pomysłem Michała Kamińskiego, prezydenckiego specjalisty od wizerunku. Miała pokazać, że wydarzenia rocznicowe nie muszą oznaczać nudnej sztampy, a przy okazji zaprezentować Lecha Kaczyńskiego jako męża stanu. Jeszcze na początku września Kamiński poinformował, że wystosowano zaproszenia do 55 głów państw. Od kilku tygodni wiadomo, że wstępnie potwierdzono 15 z nich.
I do tej pory nic się nie zmieniło. Jak donosi wczorajsza „Polska”, imienne zaproszenia do prezydentów i szefów rządów nie zostały jeszcze wysłane, gdyż od kilku miesięcy trwają konsultacje dyplomatyczne w tej sprawie, na razie bezowocne. Dlatego wydaje się przesądzone, że na balu nie pojawi się czołówka światowych i europejskich polityków – przywódców USA, Rosji, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch. Wiadomo, że obecność na balu potwierdzili prezydenci Czech, Słowacji, Ukrainy i Gruzji oraz państw bałtyckich. Ale z naszych informacji wynika, że może być problem z przyjazdem Valdasa Adamkusa.
Tymczasem – jak twierdzą politycy PiS – na głowę Kamińskiego zaczyna spadać krytyka za sposób przygotowania balu. – Głupotą było zapowiadanie przybycia 55 przywódców, kiedy nie ma się takiego potwierdzenia na 100 procent – mówi „Rz” osoba bliska prezydentowi. – Znowu będą się śmiali z prezydenta. To może być ostatni bal Kamińskiego – zauważa.
Jak powiedział nasz informator, pomysł był do tego stopnia niedopracowany, że zrezygnowano z wysłania wstępnych zaproszeń aż do 40 przywódców.
Kamiński nie chciał wczoraj z nami rozmawiać. Odesłał nas do dyrektora Departamentu Spraw Zagranicznych. Niestety Mariusz Handzlik przebywa za granicą.