Polityczne duety zgodne jak małżeństwa

Bez znanych par polityków: Lecha i Jarosława Kaczyńskich oraz Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny życie publiczne byłoby zupełnie inne. To one rozstrzygają, jak wyglądają relacje między ośrodkiem prezydenckim i rządowym

Aktualizacja: 09.10.2008 12:04 Publikacja: 09.10.2008 02:31

W duecie Donald Tusk – Grzegorz Schetyna ten ostatni pełnił rolę złego policjanta. Tym dobrym miał b

W duecie Donald Tusk – Grzegorz Schetyna ten ostatni pełnił rolę złego policjanta. Tym dobrym miał być obecny premier, który potrafi robić świetne wrażenie. Na zdjęciu w lipcu podczas konferencji prasowej

Foto: Rzeczpospolita, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Jednym z najnowszych jest duet posłów PiS Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego, powstały częściowo w kontrze do pary PiS-owskich spin doktorów Michała Kamińskiego i Adama Bielana.

[srodtytul]Roślinka i korzeń[/srodtytul]

Znają się od lat. Bardzo zbliżyli się do siebie, gdy w czasach rządu AWS i Unii Wolności Tusk był wicemarszałkiem Senatu. Znajdował się na politycznej emeryturze, miał spory gabinet i dużo wolnego czasu. Najczęstszymi gośćmi wpadającymi na wino i polityczno-towarzyskie pogaduchy, a także wspólne oglądanie meczów byli Schetyna i Mirosław Drzewiecki.

– Od tamtego czasu rozpoczął się biesiadny styl uprawiania polityki przez Tuska – uważa Paweł Piskorski, były sekretarz generalny PO. I to wtedy narodził się polityczny duet Tusk – Schetyna.

To związek oparty na sympatii, podobnych upodobaniach i zaufaniu. Co prawda Schetyna mówił kiedyś, że ufa tylko żonie Kalinie, ale był to rodzaj kokieterii. Bez sporej dozy wzajemnego zaufania żadna polityczna para nie mogłaby funkcjonować.

Przez lata Schetyna był Tuskowi oddany i bezinteresowny. – Ja to wszystko buduję dla ciebie, ty jesteś najlepszy i wszyscy w drużynie mają na ciebie grać – to było kredo postępowania Grzegorza wobec Donalda – opowiada osoba blisko związana z PO. Schetyna odgrywał rolę złego policjanta w ich duecie, tym dobrym miał być Tusk, który potrafi robić świetne wrażenie.

Schetyna, brutalny w metodach działania, ale bardzo sprawny organizacyjnie, dyscyplinował partyjnych działaczy, gasił pożary i układał listy kandydatów do parlamentu, wycinając z nich konkurentów. Najpierw wspólnie z Tuskiem pozbyli się Piskorskiego, później – co było już bardziej samodzielną akcją Schetyny – Jana Rokity.

– Uważał go za zagrożenie i dla własnej pozycji przy Tusku, i za zagrożenie dla samego Tuska, bo Rokicie za nic nie ufał – ocenia jeden z polityków Platformy.

– Tusk i Schetyna chcieli zostać sami, pozbyli się więc wszystkich, którzy mogli coś znaczyć, od Macieja Płażyńskiego i Andrzeja Olechowskiego poczynając, a na Rokicie kończąc – twierdzi Piskorski. W zgodnej opinii polityków w PO jest Tusk, zaraz potem Schetyna. A potem długo, długo nic.

Zdaniem krytyków Tusk bez Schetyny by nie istniał. – Bez niego nie potrafiłby nawet znaleźć toalety – mówi złośliwie Piskorski. Dla ilustracji tej tezy, podczas zeszłorocznej kampanii parlamentarnej Nelli Rokita użyła barwnego porównania, że Tusk to zielona roślinka, a jej korzeniem jest Schetyna. W każdym razie premier bez swojego zastępcy na pewno byłby innym politykiem.

Ostatnio media donosiły, że w tym niemal idealnym małżeństwie politycznym pojawiły się rysy, że premier jest zaniepokojony rosnącą samodzielnością swojego wicepremiera. Schetyna rzeczywiście okazał się bardzo sprawnym ministrem. Konsekwentnie umieszczał swoich ludzi również w innych resortach, dzięki czemu może na bieżąco kontrolować sytuację. Do niedawna źle wypadał w mediach. Stwarzał wrażenie przestraszonego. Ale jako człowiek drugiego planu nie musiał być gwiazdą medialną.

Gdy został wicepremierem, z miesiąca na miesiąc jego występy publiczne stają się coraz bardziej profesjonalne. Dojrzewa do samodzielnej roli politycznej, przekonał się, że jest ona w zasięgu jego ręki. Jeśli Tusk znalazłby się w Pałacu Prezydenckim, może zostać zarówno premierem, jak i liderem partii.

– Nie wierzę, że Tusk ze Schetyną mogą się rozstać. Tusk nie ma żadnego interesu, by Grzegorza usunąć, bo kto by panował nad partyjną i rządową strukturą – ocenia Piskorski.

[srodtytul]Związek genetyczny[/srodtytul]

Historia zna jednak przypadki, że potrzebni sobie nawzajem ludzie, gdy znaleźli się na szczytach władzy, rozpoczęli bratobójczą walkę. Tak było z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim i premierem Leszkiem Millerem.

Nie ma natomiast żadnej możliwości, by rozpadł się drugi z najważniejszych duetów w polskiej polityce. Związek Lecha i Jarosława Kaczyńskich jest związkiem genetycznym. Nawet to, że Jarosław urodził się 45 minut przed bratem, wpływa na ich relacje. Wiadomo, że silniejszy wydostaje się na świat pierwszy. To polityczne małżeństwo do grobowej deski.

Wszelkie próby podzielenia Kaczyńskich, bardzo chętnie podchwytywane przez media, spalają na panewce. – To modelowa braterska relacja, Lech bardziej przejmuje się bratem niż sobą – uważa socjolog Jarosław Flis.

Gdy Jarosław zdecydował w 2005 roku, że premierem zostanie Kazimierz Marcinkiewicz, a nie on, Lech nie rozmawiał z nim przez kilka dni. Choć rezygnacja z fotela premiera – informowały o tym badania – zwiększała prezydenckie szanse Lecha. Nie odbierał nawet telefonów od brata, co było absolutnym wyjątkiem w ich wzajemnych kontaktach.

Bracia telefonują do siebie po kilka, kilkanaście razy na dobę. Robią to także, gdy uczestniczą w ważnych rozmowach. Najbardziej znana jest historia, kiedy prezydent wielokrotnie telefonował do brata podczas negocjacji w sprawie traktatu lizbońskiego. Ale wychodził także podczas posiedzeń rządu Jerzego Buzka, w którym był ministrem sprawiedliwości, by kontrowersyjne kwestie konsultować z Jarosławem.

Osoby, które znają ich od lat, twierdzą, że bracia różnią się charakterami. Lecha uważają za partnera bardziej ugodowego, umiarkowanego, bardziej otwartego. Jarosław ma natomiast skłonności do bezwzględnego narzucania swojej woli zgodnie z dewizą „możemy współpracować, ale na moich warunkach”.

– Lech jest spokojny, Jarek kłótliwy – powiedział o swoich adwersarzach Lech Wałęsa, gdy odnieśli podwójne zwycięstwo wyborcze. Współpracownicy Jarosława się boją, Lecha lubią, choć większą charyzmę przypisują prezesowi PiS.

[srodtytul]Niesymetryczny debel[/srodtytul]

Prezydent ma lepsze relacje z duetem Tusk – Schetyna niż jego brat. O Schetynie powiedział niedawno, że go osobiście lubi. Spotkania w cztery oczy prezydent – Donald Tusk bywają bardzo burzliwe, ale zdarzają się też konstruktywne i prowadzone w sympatycznej atmosferze.

Świadczą o tym nie tylko butelki czerwonego wina, jakie razem wypijają, ale przede wszystkim decyzje, które na nich zapadają. Uzgodnili przyspieszone wybory, a na Helu zawarli kompromis w sprawie traktatu (ale jak się okazało, niezbyt trwały). Wówczas Jarosław dzwonił zaniepokojony do brata, dlaczego tyle godzin się nie odzywa, czy jeszcze rozmawiaz Tuskiem.

Mimo odmienności charakteru Kaczyńscy są dla siebie najbardziej zaufanymi doradcami, współbrzmią i współgrają. – Zawsze nas było dwóch, ja nie potrafię sobie wyobrazić innego, oddzielnego życia – zadeklarował prezydent w „Alfabecie braci Kaczyńskich”.

Jeśli jednak opinia publiczna będzie nadal postrzegać prezydenta jako zbrojne ramię PiS, jego szanse na reelekcję są niewielkie. Prezydent ma nie tylko bardziej umiarkowany charakter, ale i bardziej umiarkowane poglądy niż prezes PiS i bardziej socjalne nastawienie do życia publicznego. Odróżnianie się od partii brata byłoby więc nie tylko zabiegiem PR-owskim, lecz mającym głębsze uzasadnienie.

[srodtytul]Duety w rodzinie PiS[/srodtytul]

Na reelekcji Lecha Kaczyńskiego skoncentrowana jest para spin doktorów Bielan – Kamiński. To, jak twierdzi Jarosław Flis, klasyczny duet działający na zasadzie „wklęsły, wypukły”.

Świetnie się uzupełniają. Kamiński jest typem wizjonera, z umiejętnością błyskotliwej riposty. Choć bywa politykiem nieodpowiedzialnym. Bielan bardziej słucha, niż mówi, analizuje polityczną rzeczywistość na zimno, jest pracowitym organizatorem. Zaprzyjaźnili się, będąc młodymi posłami AWS, na gruncie prywatnym. Później byli głównymi sztabowcami podwójnej zwycięskiej kampanii w 2005 roku.

[wyimek]Wszelkie próby podzielenia Kaczyńskich, bardzo chętnie podchwytywane przez media, spalają na panewce. To polityczne małżeństwo do grobowej deski [/wyimek]

Po przegranych wyborach parlamentarnych ich akcje u braci Kaczyńskich spadły. Teraz wracają do łask, za kilkanaście miesięcy na dobre rozpocznie się bój o prezydenturę. Scenariusz, o którym mówi Bielan, jest taki: wiosną przyszłego roku obaj ponownie startują do Parlamentu Europejskiego (Kamiński rezygnuje z ministerialnego stanowiska w Kancelarii Prezydenta), a potem prowadzą na rzecz Lecha Kaczyńskiego intensywną kampanię.

Czy się ze sobą kłócą, jak od czasu do czasu donosi prasa?

– Miewamy ciche dni, jak w każdym małżeństwie – mówi Bielan. Powodem ich ostatniej kłótni była sprawa balu z okazji 90-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Bielan miał mieć pretensje do swojego partnera, że ujawnił pomysł za wcześnie, i że powinien używać raczej słowa gala niż bal. – Ale muszą się trzymać razem, bo inaczej by przegrali – twierdzi Piskorski.

Niechęć między Bielanem i Kamińskim a innym specem od politycznego marketingu Jackiem Kurskim trwa od ponad trzech lat. Wtedy Kurski działał samotnie. – Jest genialnym propagandzistą, ale politykiem marnym, dla niego polityka jest wyłącznie cyniczną grą – ocenia poseł PiS.

Teraz znalazł poważnego sojusznika. Jest nim były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro uważany w PiS za delfina. Kurski działa przy Ziobrze jako rzecznik prasowy i jego medialny doradca.

– To typowa para polityczna, którą łączy sojusz taktyczny – ocenia eurodeputowany Ryszard Czarnecki. Z drugiej strony obaj na komitecie politycznym PiS, jak ujawnia uczestnik tego gremium, zwykle wypowiadają podobne poglądy.

Łączy ich więc coś więcej niż doraźny sojusz. Ziobro z Kurskim są nastawieni przede wszystkim na reaktywację PiS, ale raczej nie teraz, tylko za kilka lat, po kolejnych przegranych przez ich partię wyborach. – Ziobro i Kurski to jedyne chyba siły witalne w PiS – uważa Eryk Mistewicz, specjalista od wizerunku.

Ostre starcie z parą spin doktorów jest więc nieuchronne. Oba duety walczą o co innego i w inny sposób. Trochę tak, jak dwie główne polityczne pary w Polsce.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

[link=mailto:m.subotic@rp.pl]m.subotic@rp.pl[/link][/i]

Jednym z najnowszych jest duet posłów PiS Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego, powstały częściowo w kontrze do pary PiS-owskich spin doktorów Michała Kamińskiego i Adama Bielana.

[srodtytul]Roślinka i korzeń[/srodtytul]

Pozostało 98% artykułu
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nowy sondaż partyjny: PiS zyskuje. Dystans między KO coraz mniejszy