[b]Rz: Czy senator Tomasz Misiak zasłużył na wyrzucenie z PO? [/b]
Paweł Piskorski: Nie chcę tego przesądzać. Ale faktem jest, że jego przypadek jest znacznie poważniejszy niż mój czy Zyty Gilowskiej. W mojej sprawie, dotyczącej zalesiania (poseł nie umiał wówczas wykazać, skąd miał na to pieniądze – red.), czy w sprawie Zyty Gilowskiej, której główna przewina polegała na tym, że jej syn ożenił się z pracownicą jej biura, nie było konfliktu interesów czy kumoterstwa. Mimo to wyrzucono nas z partii błyskawicznie. W sprawie Misiaka przez sześć dni nie było żadnej reakcji premiera.
Podejrzewam, że liczył, iż sprawa przyschnie i nie trzeba będzie podejmować żadnej decyzji. Za to słyszeliśmy Julię Piterę i Stefana Niesiołowskiego, którzy próbowali bagatelizować historię.
[b]Jednak premier okazał się surowy i jego głos zabrzmiał bardzo zdecydowanie.[/b]
To prawda. Choć cała zasługa przypada dziennikarzom, którzy drążyli tę historię, wywierając nacisk na premiera. Szkoda tylko, że Donald Tusk jest niekonsekwentny: wyrzucając Misiaka, zarazem zamyka oczy na grzeszki wicepremiera Waldemara Pawlaka, o którego interesach prasa również szeroko się rozpisywała.