W piątek przed bramą Stoczni Szczecińskiej były senator PO wyjaśniał motywy swej decyzji.
– Jako senator wykorzystałem wszystkie możliwości i środki perswazji, by premier i odpowiedzialni ministrowie podjęli skuteczną obronę stoczni. Odpowiedzią było milczenie, lekceważenie i strach przed starszą panią z Brukseli – mówił Zaremba.
W oświadczeniu na temat rozstania z PO pisał: „gabinet Tuska bez walki zaakceptował niemające nic wspólnego z zasadą równości i solidarności decyzje Komisji Europejskiej” (Bruksela zażądała zwrotu pomocy publicznej, co spowodowało postawienie stoczni w stan likwidacji).
Jak stwierdził, największy żal ma o to, że premier i ministrowie nie wykorzystali tego, iż kraje UE miliardami euro wspierają swe upadające przedsiębiorstwa. Idąc tą drogą, rząd mógł naprawić wieloletnie zaniedbania wobec polskich stoczni i uratować przemysł okrętowy oraz tysiące miejsc pracy – uważa Zaremba.
Politycy PO nie chcą tego komentować. Ale nie żałują odejścia senatora. – W klubie nie ma pruskiej dyscypliny. Ale jeśli ktoś, jak Zaremba, wciąż ma inne zdanie, to oznacza, że jest z innej bajki i powinien zrobić to, co zrobił senator – tłumaczy „Rz” jeden z polityków Platformy.