Janusz Palikot przybrał nową rolę – nie epatuje skandalicznymi wypowiedziami, za to zgłasza inicjatywy polityczne.
Wczoraj wystąpił na konferencji prasowej z propozycją, by podnieść uposażenie byłym prezydentom RP. Jego zdaniem powinni oni zarabiać tyle, ile urzędująca głowa państwa (dziś dostają połowę zasadniczego uposażenia prezydenta – 6 tys. zł brutto). Palikot zapowiedział, że swój projekt złoży natychmiast w sejmowej komisji „Przyjazne państwo”.
To kolejne w ostatnich dniach poważne działanie posła Platformy. Niedawno w Radiu Zet zastąpił szefa Klubu PO, włączył się w kampanię Leny Kolarskiej-Bobińskiej do PE, a nawet próbował kreować politykę kadrową PO, podpowiadając kandydaturę Andrzeja Olechowskiego na komisarza UE.
Politycy bagatelizują zmianę zachowania partyjnego kolegi. – Nastał czas pracy, jest kampania wyborcza i Palikot pomaga w niej – ucina Waldy Dzikowski, wiceszef Klubu PO.
Ale nieoficjalnie w Platformie podkreślają, że zmiana wizerunku Palikota ma drugie dno. – Partyjni PR-owcy zasugerowali, żeby przycichł, by swoimi akcjami nie przesłaniał kandydatów PO do PE. Nie może być tak, aby wyborcy interesowali się świńskim łbem, a nie np. Danutą Hübner – mówi „Rz” poseł partii Tuska.