Cimoszewicz w wywiadzie dla "Polski" stwierdził, że był podsłuchiwany na początku lat 90. i działo się za przyzwoleniem ówczesnego szefa białostockiej delegatury UOP Krzysztofa Bondaryka. - Kiedy półtora roku temu został szefem ABW, przysłał mi list, w którym zapewniał mnie, że takie fakty nie miały miejsca. Pozwolę sobie pozostać przy swojej ocenie - dodał.
- Wielu polityków, którzy trafiają na wysokie stanowiska, po raz pierwszy spotyka się z tym, o czym czytali w książkach sensacyjnych. I dają się tym oczarować. Sam coś o tym wiem. Poczułem, jak to jest być oszałamianym tą atmosferą tajnych służb. - wyznał Cimoszewicz. Jego zdaniem skutkiem tego jest fakt, "że stara gwardia ze służb steruje życiem politycznym".
Jego zdaniem nadmiar służb jest w Polsce problemem. - Za dużo służb specjalnych uzyskało zbyt daleko idące uprawnienia, przy jednocześnie zbyt niskim poziomie ich kontroli - stwierdził Cimoszewicz.