Palikot w wywiadzie dla "Wprost" mówił o kulisach usunięcia z rządu Grzegorza Schetyny. Jego zdaniem premier Donald Tusk był rozdarty między lojalnością wobec kolegi, a chłodną polityczną kalkulacją. W końcu przeważyło to drugie. "A jeżeli Grzesiek nie mówi mi prawdy? Może za tydzień wypłynął nowe podsłuchy i będę musiał zdymisjonować także i jego" - miał według Palikota myśleć Tusk.
Poseł ujawniając przebieg wydarzeń stara się jednocześnie nie przekreślać możliwości współpracy ze Schetyną. "Był bardzo zmasakrowany niesprawiedliwym wyrokiem Tuska, ale wiedział, że, jak pęknie oś między nim a Donaldem, to cały projekt może się rozsypać. To strasznie silny człowiek. Nie znam nikogo, kto wybiciu zębów, złamaniu ręki i nóg, chciał jeszcze udowodnić temu, kto to zrobił, że jest godny zaufania" - opisuje reakcję Schetyny na decyzję Tuska.
Polityk mówi również o swoich intencjach nie ukrywając, że w Platformie toczy się walka frakcji liberalnej i konserwatywnej, które reprezentują on i Jarosław Gowin. "Wchodząc do władz klubu, pomniejszyłem swoje szanse w rywalizacji ze Schetyną. W porównaniu ze mną Gowin, który jest z boku i będzie tworzył kodeks etyczny, ma o wiele wygodniejszą pozycję" - zwierza się tygodnikowi. Palikot podkreśla też swoje zasługi dla zachowania jedności w partii. "Teoretycznie kiedy Gowin odmówił, też mogłem powiedzieć, że nie chcę w to wchodzić. Ale jak by to wyglądało?" - pyta retorycznie.