Przeciwnicy Grzegorza Napieralskiego szykowali się do ataku na lidera 19 grudnia podczas konwencji partii. Liczyli na to, że przewodniczący nie otrzyma wotum zaufania, co stworzy możliwość wyboru nowego szefa partii.
Jedyny polityk, który cieszy się w SLD powszechną estymą i mógłby zastąpić Napieralskiego na stanowisku przewodniczącego, to wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński. Ten jednak – według pogłosek krążących w partii – dogadał się z Napieralskim. Nie stanie na czele opozycji. W zamian za to zostanie kandydatem partii na urząd prezydenta. Według dziennika „Polska” kandydatura Szmajdzińskiego zostanie oficjalnie ogłoszona właśnie podczas konwencji.
– Rzeczywiście, takie pogłoski krążą w SLD – wzdycha jeden z przeciwników obecnego lidera. – Gdyby to była prawda, taki układ znacznie wzmocniłby Napieralskiego, a on ostatnio nie robi nic innego, tylko oblicza głosy swoich zwolenników.
Inny polityk opozycyjny wobec Napieralskiego dodaje, że lider partii gotów jest zrobić bardzo wiele, żeby utrzymać partyjną funkcję. – Świadczy o tym ostatnia wypowiedź o rzekomej gotowości do współpracy z PO, moim zdaniem wygłoszona wyłącznie na użytek konwencji – twierdzi nasz rozmówca. – Nie wykluczam więc, że postanowił się dogadać ze Szmajdzińskim, choć boi się jego silnej pozycji w partii.
Wicemarszałek Sejmu odmawia odpowiedzi na pytanie, czy doszło do porozumienia między nim a Napieralskim. Przyznaje tylko, że kandydat SLD na prezydenta powinien być wyłoniony podczas grudniowej konwencji partii.