Przez dwa miesiące od rządowego trzęsienia ziemi wywołanego aferą hazardową Donald Tusk wciąż nie wypełnił luk po zdymisjonowanych ministrach.
Nie wyznaczył nowego wicepremiera w miejsce Grzegorza Schetyny, który został szefem Klubu Platformy. Nie wybrał nikogo na ministerialne stanowisko w kancelarii zwolnionej przez Rafała Grupińskiego, obecnie wiceszefa klubu. Wciąż wolne jest też stanowisko szefa jego politycznego gabinetu, którym był Sławomir Nowak.
– Jego obowiązki podzielili między siebie inni ministrowie – mówi "Rz" Paweł Graś, rzecznik rządu, który też miał odejść z kancelarii do parlamentu, ale Tusk w ostatniej chwili przywrócił go do pracy rzecznika.
Dlaczego premier nie ma szefa gabinetu? – Nie ma kogo powołać – mówi "Rz" inny polityk PO. – Nawet Jan Krzysztof Bielecki nie ma żadnego pomysłu.
– Afera hazardowa rozeszła się po kościach, sondaże wróciły do wysokiego poziomu, ale roszady wewnątrz PO były wstrząsem dla partii – komentuje Wojciech Jabłoński, politolog z UW. – Tuskowi chyba zaczyna brakować zaufanych ludzi. Poza tym rekonstrukcja rządu była próbą rozwiązania porachunków wewnątrzpartyjnych i próbą sił. Ta ciągle trwa. Tusk nie będzie się w nią angażował, tylko obserwował jej wyniki – dodaje.