W 1973 r. byłem po egzaminie sędziowskim i postanowiłem ubiegać się o aplikację adwokacką. Zostałem przydzielony do zespołu nr 25 w Warszawie. Znajdował się tam mały pokoik, gdzie przebywał Andrzej Grabiński (adwokat i działacz opozycyjny – red.) i prawie codziennie przychodził tam również Jan Olszewski, jego serdeczny przyjaciel. Ja także przychodziłem tam po skończeniu pracy. Odbywały się tam wielogodzinne rozmowy o tym, co dzieje się aktualnie w kraju, na temat procesów, sytuacji politycznej i właśnie tak poznaliśmy się z Janem. Wcześniej mijaliśmy się tylko w sądzie, choć znałem go również z opowieści. Jako młody chłopak usłyszałem o obronie Melchiora Wańkowicza przez dwójkę adwokatów – Jadwigę Rutkowską i Jana Olszewskiego, i pomyślałem sobie, że to jest jednak ciekawy zawód.