Z informacji "Rz" wynika, że personalne przymiarki do kolejnego rządu trwają już od kilku miesięcy. Premier analizuje dotychczasowe działania ministrów i zastanawia się, z kim warto dalej pracować.
– Zna przecież ludzi, z którymi obecnie pracuje, i wie, czy można im nadal zaufać. Z kilku obecnych ministrów jest na tyle zadowolony, że jeśli tylko wygra wybory, to z pewnością zaproponuje im, by pozostali w rządzie. Ale są też tacy, jak Bogdan Klich (szef MON – red.) czy Cezary Grabarczyk (minister infrastruktury – red.), którzy raczej nie powinni na to liczyć, bo są sporym kłopotem – mówi "Rz" osoba z otoczenia Donalda Tuska.
Pozytywna lista wcale nie jest długa. Z 18 obecnych ministrów premier na pewno widzi w kolejnym rządzie zaledwie siedmiu. Czy inni otrzymają propozycje, to się okaże. A wiele zależeć będzie od wyniku wyborów i układu koalicyjnego, jaki się z nich wyłoni.
Spośród pań zasiadających w rządzie premier na pewno chce mieć dalej przy sobie minister rozwoju regionalnego Elżbietę Bieńkowską, minister nauki Barbarę Kudrycką oraz minister zdrowia Ewę Kopacz.
– Bieńkowską ze względu na doskonałe wykorzystanie środków unijnych, Kudrycką z powodu sprawnie przeprowadzonej reformy wyższych uczelni, a Kopacz za determinację i to, co robiła bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej przy identyfikacji ofiar – wyjaśnia współpracownik Tuska.