Parlament Europejski skrytykował wczoraj nasz kraj za działania, które przyczyniły się do aresztowania białoruskiego opozycjonisty.
„Parlament ubolewa nad działaniami polskich i litewskich urzędników, którzy umożliwili aresztowanie Alesia Bialackiego przez przekazanie informacji bankowych, oraz domaga się dołożenia przez wszystkie podmioty w UE wszelkich starań, aby w przyszłości nie dopuścić do powtórzenia się takich błędów" – napisano w „Rocznym sprawozdaniu dotyczącym praw człowieka i demokracji na świecie za rok 2011 oraz polityki UE w tym zakresie".
W czerwcu 2011 r. polska prokuratura udostępniła Mińskowi wyciągi z polskiego konta bankowego Bialackiego, z którego finansował on działalność swojego Centrum Praw Człowieka Wiosna. MSZ nie poinformowało prokuratury o znaczeniu tej informacji, mimo że – jak niedawno ujawniła „Rz" – sam Bialacki prosił polskich dyplomatów, by nie podawali informacji o koncie. W rezultacie działacz został aresztowany i skazany na 4,5 roku w łagrze. Szef resortu Radosław Sikorski wystosował wtedy oficjalne przeprosiny i zapowiedział, że do podobnych błędów więcej nie dojdzie.
– Źle się stało i Parlament Europejski nam to wytknął. Trudno dyskutować z faktami – mówi „Rz" europoseł PO Paweł Zalewski. – Jednak to nie MSZ ponosi w tej sprawie główną odpowiedzialność, ale prokuratura. Sprawa Bialackiego to był wyraźny sygnał, że prokurator generalny Andrzej Seremet nie panuje nad prokuraturą – dodaje.
Jednak zdaniem europosła PiS Konrada Szymańskiego to w dużym stopniu wina naszej dyplomacji: – Wszyscy, którzy zajmują się sprawami Białorusi, są tym zszokowani.